Roman

Roman

czwartek, 26 lutego 2015

WIARA A LOGIKA

WIARA MUSI NIEŚĆ JASNE ODPOWEDZI
NA PODSTAWOWE PYTANIA DOTYCZĄCE NASZEGO ISTNIENIA,
A PRZEDE WSZYSTKIM, JEŚLI ODNOSZĄ SIĘ ONE
DO TAKICH TEMATÓW JAK UDERZNIA LOSU,
CHOROBY I POTRZEBY
Ateiści nie mogą wierzyć w istnienie Boga, ponieważ nie można udowodnić Jego istnienia. Większość z nich dlatego nie wierzy, ponieważ obraz Boga-Ojca, Stwórcy oferowany im przez systemy religijne nie może być zaakceptowany jako prawdziwy.
Niektórzy z nich uznają swoje niedowiarstwo za niezwykle sprytne posunięcie, wielu jednak cierpi z tego powodu i często są to ludzie żmudnie poszukujący Boga, którego w religiach znaleźć nie można. Ci ludzie cierpią z powodu tych samych objawów chorobowych, jak "wierzący", "wierzący i praktykujący" oraz "wierzący i nie praktykujący".
 Ta postawa - ateizm - powinna być respektowana. Stanowi ona bowiem zaprzeczenie samo w sobie: kto wierzy tylko w to, co można udowodnić, wierzy zarazem w  c o ś, czego udowodnić się nie da, a mianowicie w to, że tylko to istnieje, co można poprzeć dowodami. Przy czym historia nauk przyrodniczych stanowi stale istniejący dowód na to, że o wiele więcej rzeczy istnieje pomiędzy Niebem a Ziemią, niż to sobie może wymarzyć ziemska, akademicka mądrość

Fizyka już dawno zaprzestała sprowadzać wszystko do mianownika wymierności i czegoś nadającego się do udowodnienia i/lub uznawać za znajdujące się poza granicami jej hipotez i pojmowania. (Np. genialny fizyk, Burkhard Heim).
Nasze mózgi są ograniczone programami odnoszącymi się tylko do tego, co materialne. Dlatego skłonni jesteśmy uznawać to wszystko, czego zobaczyć i usłyszeć nie możemy - przynajmniej pod mikroskopem lub z pomocą radioteleskopu - za nie istniejące. 
DECYDUJĄCYM JEST WŁAŚCIWY CZYN
  Gdy już wyswobodzimy się z tego ograniczającego nas oprogramowania, wówczas doświadczenie religijnej natury staje się nowym - a w historii człowieczeństwa prastarym - środkiem rozpoznania.
Nie znaczy to bynajmniej, iż z tego właśnie powodu musimy „zwariować”, stać się religijnymi fanatykami. Nasz umysł powinien tu raczej zbadać czy takie to a takie treści wiary nadają są użyteczne w życiu codziennym, czy nie.
Następnie możemy ruszyć głową starając się treści te dogłębnie zrozumieć. Zaś im więcej bierzemy je sobie do serca i zamieniamy w czyn, tym bardziej wiara przemienia się w pewność. Nie bez przyczyny uczył Chrystus, nasz kosmiczny Nauczyciel: Kto nie tylko słucha mojej nauki, lecz według niej postępuje ten jest mądrym człowiekiem… Czyn, a nie pasywna wiara – oto promień światła, który wiedzie bezpośrednio do Boga.
CHRYSTUS NIE OBARCZYŁ NAS DOGMATAMI
CHRYSTUS, NASZ BRAT zapewnił nas: Gdzie dwóch albo trzech zbierze się w Moim imieniu, tam Ja Jestem z wami.
Gdy sobie to dzień po dniu uzmysławiamy i bierzemy to sobie do serca i w każdej sytuacji życiowej utożsamiamy się w naszych myślach i czynach z tym faktem i posługujemy się tą wzniosłą formą energii, wówczas pojmujemy a zarazem widzimy na czym polega świadome życie we wszechświecie, a nasza Boskość ukazuje się jako godniejsza wiary niż tradycyjne rytuały i ceremonie obchodzone w wykwintnych bogatych świątyniach. Wówczas też zbyteczne stają się próby kapłanów i teologów nawiązania łączności z Bogiem i Chrystusem, który zszedł z najwyższego wymiaru świadomości na materię, na Ziemię w tym celu,  żeby przypomnieć nam, czym jest kosmiczne braterstwo istot duchowych i wskazać nam drogę wiodącą do prawdziwego Boga, a nie do tego, którego na noc zamyka się w świątyni pod kluczem. Wolna istota to ta, która uwolniła się od dogmatów i hierarchii? 
SIEW I ZBIORY
„Rozsądna wiara” musi być w stanie wytłumaczyć przede wszystkim,  czym są i jaką funkcję pełnią t.zw. uderzenia losu, choroba i potrzeba.
-Czy wskazywanie na „Opatrzność” albo na „niezbadane drogi Boże” stanowią jakieś wyjaśnienie?
- Czy dla człowieka dotkniętego właśnie nieszczęściem, który ma uwierzyć w miłość Boga takie słowa nie prowokują do zadania pytania: Dlaczego właśnie ja?
- Dlaczego człowiek ten nie przypomina sobie o istnieniu prawa posiewu i zbiorów (prawa przyczyny i skutku, akcji reakcji), którego uczył Chrystus, a przed Nim prorocy Starego Testamentu?
To nie Bóg, który jest miłością, zsyła na nas, na swoje dzieci nieszczęścia, tylko my zbieramy nasz własny posiew, nasze posiane,  niezgodne z Prawem uczucia, myśli, słowa i uczynki, a kiedy nie da się połączyć tych nieudanych zbiorów z naszym obecnym widocznym dla ludzkiego oka ziemskim żywotem, znaczy to,  że powinniśmy wziąć pod uwagę także posiew naszego poprzedniego życia na Ziemi. Jest to posunięcie bardziej logiczne, a przede wszystkim bardziej sprawiedliwe niż uznawanie istnienia jakiegoś ślepego losu; losu, który przed obliczem Boga powala na ziemię „sprawiedliwego”, zaś „łotrowi” pozwala odejść bezkarnie.
To, co sieję na mojej roli, to na mojej roli wyrasta; - nie u moich sąsiadów. Przy dobrych zbiorach łatwo nam jest chełpić się przed innymi; gdy jednak są to złe zbiory - uznajemy to za bezlitosne życie

PRZETWARZANIE NISKICH DRGAŃ W WYSOKIE
Prawo posiewu i zbiorów, prawo złej karmy nie stanowi jednak ostatecznej odpowiedzi na nasze uczynki.
Jeśli człowiek z serca żałuje popełnionych „grzechów”, tzn. niewłaściwych uczynków,  które jako takie rozpoznał i oczyszcza się z tych niskich, szkodliwych wibracji dzięki sile Boskiej świadomości - świadomości Chrystusa, którą niesie w sobie każda dusza -, a więc świadomości, która znajduje się w każdym człowieku i jeśli prosi o wybaczenie, wybacza swemu bliźniemu, który go skrzywdził i naprawi to, co można jeszcze naprawić i już nie postępuje w taki sposób, jak do tej pory - ten stopniowo wznosi się poza i ponad płaszczyznę siewu i zbiorów,  akcji i reakcji, albowiem znajdująca się w nim uzdrawiająca go siła (siła zbawienia) przetwarza niskie drgania niecnych uczynków, których dusza i człowiek żałują i z których się świadomie oczyszczają i których już nie powtarzają, tak, że dusza nie musi już posianych przez siebie przyczyn przeżywać w materii, w formie tzw. oddziaływań. 
- Czyż tego rodzaju proces nie jest to o wiele bardziej praktyczny, niż rozmowa ze spowiednikiem?
- Czyż ów kapłański monopol na odpuszczenie grzechów nie powstrzymuje człowieka przed tym, co istotne, czyli przed bezpośrednią rozmową z Bogiem i moim bliźnim, którego zraniłem i od wybaczenia  którego wszystko zależy?
- A poza tym… jak ma człowiekowi służyć „nauka o grzechach”, która grozi mi wiecznym potępieniem?
- Jak mam ją połączyć z nieskończoną miłością Boga? Z Jego miłosierdziem?
- W jaki sposób „wszystko powróci do swej DOSKONAŁOŚCI” - jak uczy Biblia - skoro część dzieci Bożych będzie cierpieć na wieczność w piekle POŚRÓD DIABŁÓW ROGATYCH i przez wieczność będzie oddziaływać na całe Stworzenie negatywną energią swoich przepełnionych nienawiścią myśli? Czy taka jest wola Stwórcy?
CEREMONIE
Warto też zastanowić się nad wszelkimi ceremoniami religijnymi.
- Czy ceremonie - w ogóle - stanowią nadającą się formę komunikacji z Bogiem? Ceremonie uzewnętrzniają prowadzoną wewnątrz z Nim rozmowę. Używane podczas tej rozmowy słowa stają się łatwo magicznymi formułami. Tak też właśnie stało się ze słowami wypowiedzianymi przez Chrystusa podczas ostatniej wieczerzy do Jego apostołów. Jezus powiedział po prostu:  Czyńcie tak ku Mej pamięci..., a w co się to przerodziło?
Od III-go stulecia teolodzy uczą, że chleb i wino z pomocą pewnych magicznych słów można zamienić w „krew i ciało Pana”.
- Czy można wpędzić Syna Bożego w hostię i zamknąć w tabernakulum? - Czyż nie uczył On: Królestwo Boże jest w was
W nas! W każdej duszy. Nie w tabernakulum!
BÓG NIE MA PRZED NAMI TAJEMNIC
Skoro Bóg jest tak blisko nas, w takim razie nie może być „niedostępną tajemnicą”, jak to formułuje kościelna teologia. W ten sposób Bóg zostaje odepchnięty w nieosiągalną dal. Jest to również nie logiczne gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, który nie jest istotą materialną; my, dusze jesteśmy duchami z Jego Ducha i światłem z Jego Światła.
Prawdą jest, że obecnie nie każdy z nas jest w stanie odbierać świadomie Głos Boga w sobie.  Dzieje się tak dlatego, ponieważ odseparowaliśmy się od Stwórcy i już nie żyjemy w Jego świadomości, w stanie, w którym dochodzi do bezpośredniej komunikacji – ja teraz tutaj rozmawiam ze Stwórcą.
Kto modli się, niech się modli z całego serca – nie z książeczki. Kto medytuje nie słucha słów medytacji ze swego wnętrza. Co dziennie możemy świadomie oczyszczać się z tego, co rozpoznajemy jako zbędne i szkodliwe w naszym życiu dla zdrowia. Jest to świadome wdrożenie procesu przetwarzania nisko drgających uczuć i myśli, w wyższe. Postępując w ten sposób w chwili, gdy coś nas irytuje, gdy coś nas złości, gdy znów nachodzą nas negatywne myśli, możemy otrząsnąć się z nich jak pies wyskakujący z wody, oczyścić się z premedytacją używając w tym procesie Boskiej Siły, Energii Życia która płynie poprzez nas nieustannie.
T a  właśnie Energia nazywana jest Siłą Zbawienia.
Mistycy nazywają tę energię siłą Ja Jestem.
 
Gdy świadomie wypowiadamy to, co czujemy - JA JESTEM - z głębi serca, wówczas widzimy, że w tym odzyskanym stanie świadomości – w Bogu – nie istnieją wtajemniczenia ani misteria. Ojciec przed swymi dziećmi nie trzyma niczego w tajemnicy. Każdy, każdy z nas powstał w sercu Stwórcy i żyje w polu Jego nieskończonej,  twórczej miłości. Bóg-stwórca jest doskonały i tak też my jesteśmy doskonałymi dziećmi Wszechmogącego. Ten stan świadomości możemy w sobie zdecydowanie rozwijać i pogłębiać, albo marnotrawić. Konsekwencje nie dadzą na siebie długo czekać w obu przypadkach. Jesteśmy wolną energią tak jak nas Stwórca stworzył.
To nie Bóg, który jest miłością zsyła na nas nieszczęście i potrzeby,  lecz to my sami ignorując w sobie miłość i oddalając się od niej zbierany w ten własny posiew, nasze sprzeczne z Prawem Miłości myśli, uczucia, słowa i uczynki. Nasz własny posiew rośnie zatem tylko na naszej własnej roli - nie na roli sąsiada. 
* * * * * * * * *





środa, 18 lutego 2015

SMARTPHONE - CZYTNIK MYŚLI

Słowo smart to po angielsku sprytny. Czy nasz Stwórca jest sprytny?
Jaki ojciec - taki syn. Sprytny twórca stworzył sprytny telefon komórkowy, który negatywnie wpływa na życie ludzkich komórek..
Czy kierował się bezinteresownością? Myślą o zdrowiu swoich bliźnich?
Nie. Kierował się najwyraźniej egoistycznymi motywami (nie osądzając).

 
 
Istnieje wiele powodów, aby stworzyć tak bardzo przereklamowany [sprytny] produkt. Niektóre tego rodzaju produkty są nam wszystkim znane; inne zaskakują nas nieoczekiwanymi  d o t ą d  możliwościami. Spryciarz z działu badań w Pentagonie (DARPA) postanowił opracować małe, praktyczne urządzenie pozwalające na szybkie i skuteczne odczytywanie ludzkich myśli. Ludzie XXI wieku nie przestają przecież ani na chwilę myśleć! Nie potrafią się wyciszyć. Obsesyjne myślenie to słabość. Tę słabość można wykorzystać będąc sprytnym  dobrze opłacanym.

Skaner myśli składa elektroencefalogramu (EEG), który jest połączony ze specjalną aplikacją w aparacie telefonicznym. Eksperci uważają, że system ten działa z 50 % dokładnością i dlatego kontynuuje się prace nad lepszą wersją. Skoro DARPA to znaczy, że chodzi o armię - ślepo oddaną, bezmyślną, posłusznie wykonującą rozkazy "z góry" armię. To wizja opętanych żądzą władzy szaleńców. Gdy żołnierze zostaną wyposażeni w takie urządzenia, praktycznie wymazane zostanie z ich pamięci pojęcie "niezależnych myśli". Ich przełożeni będą kontrolować prawnie ich stan świadomości i rozwój mentalny. Taka armia to armia bezmyślnych niewolników.



Ten nowy skaner ma służyć rzekomo tylko do celów medycznych, jednak perspektywy na przyszłość są oczywiste.Najpierw żołnierze, armia posłusznych biorobotów pod całkowitą kontrolą. Następnie cywile, obywatele, użytkownicy smartfonów cieszący się z rzekomego technicznego postępu. Członkowie globalnej społeczności dumni z posiadania smartfonów najnowszej generacji zostaną pozbawieni indywidualności jako jednostki.



https://www.youtube.com/watch?v=LxaAn3Z089g

William Binney
 
 
W okresie zimnej wojny, William Binney, były agent amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), która kontroluje w hierarchii CIA,  był uznawany za jednego z najlepszych "dekoderów". Ostatnio coraz więcej takich jak on odchodzi, bo gryzie ich sumienie.
Jednak po wydarzeniach z 11 września, zrezygnował ze służby, gdy zdał sobie sprawę z faktu k o m u   służy i z planów Agencji mającej na celu kontrolę każdego obywatela USA, a także polityków i obywateli innych państw - nawet tych sprzymierzonych z Ameryką*. Dziś człowiek ten jest jednym z najważniejszych informatorów za plecami którego Edward Snowden nie musi się już ukrywać. W lipcu 2014 Binney zeznawał przed niemiecką komisją śledczą (Untersuchungsausschuss) tamtejszego biura  ds. Bezpieczeństwa Narodowego Bundestagu w Berlinie.W swoich wypowiedziach wyjawił i napiętnował wszystkie te kłamstwa, które w aferze z kontrolowaniem rozmów telefonicznych i myśli, amerykańska NSA bagatelizuje jako "nieszkodliwe zjawisko".
 
 
 
- Błędem jest sądzić, że NSA gromadzi tylko tak zwane metadane, czyli np. numer telefonu i czas trwania rozmowy - stwierdził Binney. - Ponad 80% globalnych kabli światłowodowych prowadzonych jest przez Stany Zjednoczone. To nie przypadek. Fakt ten umożliwia Amerykanom kontrolowanie globalnej komunikacji. Co najmniej 80% wszystkich rozmów telefonicznych - nie tylko metadane - jest rejestrowanych i zachowywanych w USA. NSA kłamie na temat danych które zbiera i przechowuje.
 
Binney wyjaśnił również szczegółowo dlaczego NSA będzie w stanie zebrać wkrótce 966 eksabajtów rocznie, co odpowiada rocznemu ruchowi internetowemu. To prawie miliard terabajtów, czyli prawie miliard razy tyle tych danych, które mieszczą się na obecnie dostępnych w sprzedaży twardych dyskach komputerowych. Po uruchomieniu nowego centrum NSA w stanie Utah, zdolność ta wzrośnie o czynnik 1000, a więc mowa tu już o  tzw. jottabajtach.
 
Jak ponadto poinformował  Binney członków berlińskiego komitetu Bundestagu, NSA nie monitoruje "tylko terrorystów", lecz zwykłych obywateli zbierając informacje o ich codziennej działalności.
- NSA zbiera dane o każdym człowieku! Oficjalnie mówi się, że chodzi o terroryzm, ale w Stanach Zjednoczonych nie uniemożliwiono nie jednego terrorystycznego ataku - podkreślił William Binney.
 
James Clapper, dyrektor prez. Baraka Obamy ds. narodowego (!) wywiadu.
W marcu 2014 roku zeznawał przed amerykańskim Kongresem...
Pytanie:
Czy NSA zbiera jakiekolwiek dane dotyczące milionów albo setek milionów Amerykanów?
Odpowiedź:
Nie, proszę pana, NSA tego nie robi...
Tacy agenci Matriksa jak on pójdą siedzieć broniąc się w sądzie:
Ja tylko wykonywałem swoją pracę; polecenia "z góry"...
 
W przeciwieństwie do Edwarda Snowdena, William Binney może  swobodnie przemieszczać się na terenie Stanów Zjednoczonych jak i reszty świata, ponieważ  na razie nie grozi mu aresztowanie. Powód? Opuszczając NSA nie zabrał ze sobą żadnych tajnych dokumentów. Oficjalnie nie jest "szpiegiem"...
*) To dobra nowina! Możemy bowiem oczekiwać nieoczekiwanych wydarzeń, masowych aresztowań ważnych postaci i procesów sądowych, które będą zwiastunem poważnych zmian w strukturach hierarchii władzy w naszym świecie.
 
Każdy naród ma takich liderów, jakich sam sobie wybrał.
Amerykanie chcieli mieć prezydenta, który nastawi ucha dla każdego obywatela.
Nastawia...
 
 
... a ja wtedy powiedziałem, że NSA nie monitoruje
amerykańskiej poczty elektronicznej
Najlepiej śmieje się ten ostatni uczy stare, polskie porzekadło...
 
 


 

wtorek, 17 lutego 2015

ZANIM PRZYBYLI NASI BIALI BRACIA

Zanim przybyli nasi biali bracia,
aby zamienić nas w cywilizowanych ludzi, nie mieliśmy więzień.
Z tej przyczyny nie było też u nas przestępców,
bo nie ma przestępców bez więzienia.
 

 
 
Nie znaliśmy też zamków ani kluczy i dlatego nie było pośród nas złodziei. Gdy ktoś był aż tak biedny, że nie posiadał nawet konia, namiotu albo koca,  wówczas otrzymywał to wszystko w prezencie i nie musiał kraść. Byliśmy zbyt mało „cywilizowani”, aby przykładać zbyt wiele uwagi do osobistego majątku. Chcemy posiadać coś jedynie w tym celu, żeby móc darować to tym, którzy nic nie posiadają.

Nie znaliśmy też pieniędzy i dlatego wartość człowieka nie była mierzona według jego bogactwa. Nie mieliśmy spisanych praw, prokuratorów, adwokatów, sędziów ani polityków i dlatego nie oszukiwaliśmy jeden drugiego. Doprawdy… chyba było bardzo źle z nami zanim przybyli biali ludzie i nie potrafię sobie tego wyjaśnić, jak mogliśmy bez tych podstawowych rzeczy dawać sobie radę, rzeczy, które - jak nam wmawiają - konieczne są w cywilizowanym społeczeństwie. 

Lame Deer, Fragment książki p.t.
MĄDROŚĆ INDIAN - o życiu w harmonii z Naturą - Indiańskie teksty teraźniejszości 

Tytuł wydania w języku niemieckim: WEISHEIT DER INDIANER 

 
 

niedziela, 15 lutego 2015

POMIDORY POMIĘDZY OBŁUDĄ A PRAWDĄ

„Pomidory potrzebują miłości” - pod tym tytułem opublikowano artykuł w czasopiśmie Pulsar (5/921) na temat wyników pewnego przeprowadzonego badania. W eksperymencie wzięły udział dwie grupy stworzeń zwane na planecie Ziemi pomidorami.
 
 
Jedna grupa pomidorów była traktowana „normalnie”, rutynowo; druga grupa natomiast otrzymywała kilka razy dziennie impulsy emocjonalne w formie pozytywnych myśli, słów albo też w formie dźwiękowej, muzycznej.
Zbiory owoców wydanych przez ową „kochaną” grupę były wyższe o 20% - 29% niż te z rośliny traktowanej „normalnie”. Jednak jeszcze ważniejszym okazał się następujący szczegół. Otóż pomiędzy osobami okazującymi uczucie pomidorom były takie, które nastawione były do nich uczciwie i pozytywnie, ale były też i takie, które wprawdzie na zewnątrz były „miłe”, jednak wewnętrznie były negatywnie nastawione lub wątpiły w skuteczność okazywania uczuć roślinie. [Jak taki stan świadomości opisał Jezus: przemawiali słodko, a myśleli kwaśno].

Grupa "uczciwych ludzi" zebrała przeciętnie 41,1 pomidorów z każdej rośliny, "obłudnicy" zaś jedynie 30,0 przy czym ci ostatni znaleźli się tym samym nawet poniżej zbiorów tych "normalnych”, gdzie przeciętna wynosiła 36,8 sztuk.
Wniosek: Nie tylko pomidory potrzebują szczerej miłości.
Owieczki też...
Przebierańcy słodko-kwaśni - Wojciech Gil i Józef Wesołowski
 
 
 
 

czwartek, 12 lutego 2015

PRAWDA SKAZANA NA WYGNANIE - "CHRYSTUS JEST SKAŁĄ"...

Spalony na stosie za głoszenie prawdy 6 lipca 1415
 
JAN HUS - BOSKI REWOLUCJONISTA

STAN ŚWIADOMOŚCI W JAKIM ŻYŁ JEZUS JEST SKAŁĄ

Udział w brudnych interesach, współpraca z mafią,  utrata wiarygodności jeśli chodzi o wypowiedzi rzymskiego kościoła, w szczególności w kwestiach moralnych… Dzieje się tak dlatego, ponieważ dziś ludzie są już wystarczająco dojrzali, aby nie uznawać już wypowiedzi tej instytucji za wystarczająco kompetentne.
Co posiejecie – to pozbieracie. Wszyscy wiemy od kogo pochodzi ta nauka. Wszystkie występujące dzisiaj, niszczące tę kościelną instytucję afery i skandale są jedynie słabym odbiciem tego, co stanowiło porządek dzienny w kościele w XIV i XV stuleciu.
Pod koniec XIV wieku było nawet trzech papieży – czarnych magów -, którzy nawzajem i wraz ze swymi zwolennikami ekskomunikowali się i obrzucali klątwami. Już wówczas tylko nierozumujący samodzielnie ludzie ustosunkowywali się poważnie do głosu „kościoła”. Taka jest historia.
Księżom zależało bardziej na dbaniu o swoich krewnych oraz dochody płynące z beneficium niż o jakieś kwestie duszpasterskie. Korupcja i chciwość urosły do groteskowych rozmiarów. 

W takich czasach człowiek o nazwisku Jan Hus
głosił o nadejściu Nowej Jerozolimy

Jeżeli w ogóle ktoś w panujących wówczas warunkach odważał się krytykować stanowisko „kościoła”, to krytyka zostawała przeważnie ograniczona małego grona kilku dygnitarzy kościelnych i uniwersyteckich. Lecz dzięki odważnym ludziom, słowa twórczej krytyki wyniesiono pomiędzy szerokie warstwy społeczeństwa. Jednym z takich odważnych ludzi był docent uniwersytetu czeskiego - Jan Hus.
Hus powoływał się zawsze na wczesne chrześcijaństwo – stan świadomości bazujący na równości i jedności pomiędzy ludźmi, którzy chcieli żyć według tych zasad i nazywali siebie „chrześcijanami”  i nie uznawali zgodnie z nauką Chrystusa podziału ludzi na hierarchie – podziału, który przetrwał po dziś dzień.
Nie gromadźcie sobie skarbów, które mole i rdza zeżrą - Także i te słowa wypowiedział największy proroków – Chrystus.
Jan Hus przepowiadał zmaterializowanie się Nowej Jerozolimy, nadchodzącego Królestwa Pokoju na Ziemi bazującego na świadomości Chrystusa. Hus dawał przykład innym i nie cofał się przed niczym: Człowiek musi być bardziej Bogu posłuszny niźli ludziom.
W nieubłagany sposób zdzierał płaszczyk świątobliwości z „plemienia wężowego” hierarchii kościoła jej pokrętnych nauk. Zgodnie z ewangelią Hus uczył, że nie może istnieć uprzywilejowana kasta kapłanów. Każdy wierzący w naukę Chrystusa i praktykujący ją na co dzień jest kapłanem w świątyni świętego ducha – jak tego uczył Chrystus. Każdy z nas jest żywą świątynią Boskiej świadomości.
Naukę kościoła o „skale piotrowej” ukazuje Hus jako mylne tłumaczenie, które pociąga za sobą niebezpieczne rezultaty. Zresztą Piotr nigdy w Rzymie nie był! Siedział w tym czasie w więzieniu, w Damaszku. Z Pawłem skazanym w Rzymie na karę śmierci był skłócony. Skałą jest Chrystus, nie Piotr. To nie skała /Petra/ bierze swoją nazwę od Piotra, lecz Piotr od skały, tak samo jak Chrystus nie wywodzi swego imienia od chrześcijan, lecz chrześcijanie od Chrystusa wywodzą swoją nazwę.
(Petra - gr. skała). 
Docent uniwersytetu, magister Jan Hus stawał się z biegiem lat głosicielem wśród ludu. W Pradze opiekował się wraz z wieloma przyjaciółmi skromnym kościołem, zwanym „gminą betlejemską”. 
W roku 1414 udał się dobrowolnie na sobór w Konstancji, aby tam stanąć w obronie swoich przekonań. Nie chodziło mu bynajmniej o to,  żeby założyć nowy kościół, bowiem możliwość taka w świadomości ówcześnie żyjących ludzi w krajach Zachodu leżała poza granicami realności. Kto wychodził z kościoła, ten szedł na pewną śmierć. Boskie miłosierdzie było w tych ciemnościach zapomniane.
Szczery i uczciwy Hus przybył do Konstancji, aby powiedzieć rzekomym chrześcijanom: Niniejszym powołuję się na Pismo Święte,  jakiemu się oddaję. I jeśli jesteście w stanie udowodnić mi, że moja nauka nie harmonizuje z Biblią, to chętnie zrewiduję moje poglądy i zaprzeczę im. 
Na nic zdało się i temu czeskiemu reformatorowi, który starał się z pomocą słów i zdrowego rozsądku ukazać prawdę. Skazanie go było sprawą zgoła oczywistą, pomimo glejtu wydanego przez króla węgierskiego i niemieckiego cesarza, Zygmunta. Historia procesu „heretyka”, skazanie go i poniżenie - wszystko to jest bardzo dokładnie opisane. Aż do ostatniej chwili starano się z pomocą sprytnej taktyki i wykorzystywania jego ludzkich potrzeb doprowadzić go do tego, aby przynajmniej pro forma zaprzeczył swojej nauce. Lecz Hus dobrze wiedział, że tym samym zachwieje się kamień milowy, jaki położył przy drodze. Pozostał stanowczy aż do końca, tak samo jak i jego towarzysz, Hieronim z Pragi,   ówczesny humanista, który również został spalony na stosie. Morderstwo w imieniu Boga-Ojca i Chrystusa. Ci, którzy to uczynili i nadal tak (dziś już skrycie) postępują zasługują nie na karę i wymyślone przez siebie „wieczne potępienie”, lecz na nasze miłosierdzie, bowiem są to istoty chore, a dlatego niepoczytalne. Miłosierdzie dziedziczymy po naszym niebiańskim Ojcu. To nasz Boski atrybut.
Hieronim z Pragi

Co stało się potem, tego nikt nie przewidywał. Rewolucja narodowa w Czechach, która w nadchodzących stuleciach decydująco odbiła się na kształtowaniu historii środkowej Europy. Ruch Husytów potknął się koniec końców o swoją słabość, bo o słabość albo się potykamy, albo zamieniamy w naszą siłę…Słabością ludzką są spory, waśnie, marnotrawiące energię polemiki. Husyci dali się wciągnąć w spory o kwestie zawarte w Starym Testamencie fałszowanym dziesiątki razy. Żyjący w skrajnej dyscyplinie graniczącej z fanatyzmem, w stanie moralnej czystości, wojownicy husyccy modlili się przez każdą bitwą prosząc Boga o „boskie wyroki”. Inne głosy, jak np. głos Petra Chelcicky'ego, który odrzucał przemoc w każdej postaci jako formę nie chrześcijańską - nie zostały niestety dosłyszane. I tak w końcu wyczerpał się ruch husycki pomimo wszystkich zadziwiających wojskowych zwycięstw i sukcesów odniesionych w bitwach z czterema wysłanymi na rozkaz papieża „armiami krzyżowymi”, bowiem kto po miecz sięga, ten od miecza ginie. Pozostały po nich jednak bractwa morawskich gmin, w których nadal praktykowano styl życia zgodnie z zaleceniami Jana Husa. Pierwotne, chrześcijańskie impulsy wolności, równości i sprawiedliwości - w obronie których stanął Hus – nie uległy zapomnieniu. 
 
 

wtorek, 10 lutego 2015

ZWIAZEK SOWIECKI POD KONTROLĄ KOSMITÓW? - 1 -

Wielki wizjoner, Nostradamus przepowiedział ukazanie się "w czasach ostatecznych" na scenie świata "naznaczonego Michała". I faktycznie. Nagle pod koniec minionego stulecia pojawił się Michaił Gorbaczow, który ma na głowie znamię przypominające plamę po rozlanym czerwonym winie.  Nostradamus przepowiadał, że po ukazaniu się tego człowieka w dziejach nadejdzie rychło koniec (materialistycznego) świata jaki znamy - koniec narzuconego nam demonicznego reżimu.

 
Michaił Gorbaczow  - Ojciec pierestrojki i Erich Honeker 

Poniżej pozwoliłem sobie zamieścić jeszcze jeden z moich artykułów z tamtych czasów, które opublikowała prasa polonijna, a który przetrwał w "archiwum" mojego syna. Opisane wydarzenia stanowią tło pierestrojki, które jest głównym czynnikiem tych przemian.
 
24 września 1977 roku zachodnio-niemiecka gazeta AZ-Nachrichten podaje do wiadomości publicznej:

Tajemnicze światła ukazały się na nocnym niebie na północy Związku Radzieckiego
Na firmamencie nad Petrozawodzkiem, stolicą Republiki Karelii ukazało się na niebie około godziny czwartej w nocy światło potężnej wielkości gwiazdy. To "tajemnicze zjawisko naturalne” wysyłało według informacji agencji TASS (Leningrad) „wiązki światła ku Ziemi”.
 
 
Te "impulsy świetlne" płynęły w kierunku miasta. Tajemnicze "światło" zalewało Petrozawodzk "deszczem promieni". Jak opowiadają naoczni świadkowie ten "świetlisty deszcz" trwał około 10-12 minut; następnie źródło światła uformowało się w kształt półkola i powoli skierowało się w kierunku jeziora Onega.
 
 
 
 
Uczeni z leningradzkiego obserwatorium nie mogli podać żadnego konkretnego wyjaśnienia na temat natury tego zjawiska. Jeszcze nigdy nie przeżyliśmy niczego tak bardzo fascynującego - powiada jeden z nich. 
W 1979 roku znany fizyk i ufolog radziecki, dr Vladimir G. Azhazha powiedział dziennikarzom amerykańskiego magazynu National Enquirer: wygląda na to, że formacje pozaziemskich obiektów obserwują naszą planetę.
Nad północnozachodnimi obszarami Rosji obserwowane są lecące regularnie formacje UFO składające się 3-4 pojazdów gwiezdnych. Świadkowie widzieli, jak z większych obiektów wylatują mniejsze, aby potem odlecieć w różnych kierunkach. (Warto tu przypomnieć sobie wypowiedzi oraz fotografie Georga Adamskiego z wczesnych lat 50-tych, który donosił z USA o takich samych patrolach).
Pojazdy tych patroli galaktycznych są różnych wielkości - od potężnych "cygar” do promieniujących kul zmieniających swoje barwy. Pojazd, który odwiedził w 1977 roku Petrozawodzk powracał - jak podaje tamtejszy reporter - mniej więcej dwa razy w miesiącu. Podczas swojej pierwszej wizyty UFO to posłało złotego koloru wiązki promieni w kierunku miasta, które wypaliły w szybach i chodnikach dziury. Jak dotychczas była to jedyna "szkoda" spowodowana przez kosmitów. Badacz z Petrozawodzka, Nikołaj Milow opowiedział swoim amerykańskim kolegom z tygodnika Enquirer, że mieszkańcy Karelii nie obawiają się już gości z Kosmosu. Co więcej, z całego Kraju Rad przybywają turyści w celu obejrzenia śladów po UFO na chodnikach miasta.
Nieznane zjawisko naturalne? Czyżby?
 
* * * * * * *
Dnia 13 grudnia 1978 roku Münchener Merkur przekazuje wiadomość z Moskwy, której autorem jest Oleg Osski:
Tajemnicze obiekty latające (UFO)
frapują coraz bardziej uczonych i naród w ZSSR
Nawet oficjalny organ partyjny „Prawda” podaje do wiadomości o szokujących incydentach z Petrozawodzka, stolicy Republiki Karelii. Świadkowie naoczni opowiadają, że "wszystko otulone zostało złotymi promieniami, które były tak jasne, że aż raziły w oczy. Ta „akcja” trwała 10 - 15 minut; potem obiekt oddalił się z niesamowitą prędkością”. Inni naoczni świadkowie (m.in. lekarz, inżynier i fizyk) podali, że: promienie wypaliły w szybach okiennych oraz w chodnikach dziury. Próbki płyt chodnika oraz szyby z tymi dziurami przesłano do Moskwy, do dyspozycji badaczy i uczonych z Akademii Nauk i innych instytutów badawczych.

Także Borys Krat, dyrektor obserwatorium astronomicznego Sowieckiej Akademii Nauk obserwował to zajście. Świadkowie podobnego "fenomenu" zameldowali się także z Leningradu oraz z obserwatorium astronomicznego w mieście Pułkowo.  

Sonda kosmitów na Kremlu?
W 1977 roku zaobserwowano na Kremlu ciekawy fenomen – informuje brytyjski magazyn BUFORA w marcowym wydaniu z 1980 roku. Około godziny 9:50 rano, dnia 5 sierpnia ukazał się nagle nad wielkim placem promienisty, okrągły obiekt na wysokości mniej więcej 200 metrów. Średnica tego obiektu oszacowana została na około 1 metr.
W kilka sekund później ta promieniująca kula podzieliła się na trzy mniejsze obiekty kuliste, z których jeden opadł na Plac Iwanowskiej, a drugi zniknął w Ogrodzie Tajnickiego. Co się dalej z nimi stało - nie wiadomo. Trzecia promieniująca kulka (telemetr) o średnicy około 5 cm poleciała w kierunku Archangielskiej Katedry. W tym czasie padał deszcz. Wrota katedry były otwarte. Promieniując obiekt ten wleciał do katedry unosząc się mniej więcej na wysokości metra nad ziemią i w ciągu kilku sekund doleciał bezgłośnie do ołtarza, gdzie eksplodował na oczach osłupiałych dozorców. Oprócz opalonej lekko ikony nie stwierdzono innych szkód.
Dr Michaił T. Dimitriew, radziecki ekspert od piorunów kulistych i chemik osobiście zbadał całą sprawę, jaka opublikowana została w sowieckim magazynie Wokrug Swieta w czerwcu 1979 roku. Oficjalne wytłumaczenie zjawiska brzmi: To by kulisty piorun.
Być może. Nie doszukujmy się gorliwie dowodów potwierdzających nasze teorie, bo nie o to chodzi. Rzeczywistość istnieje bez jej udowodnienia.
Z drugiej strony... ta tajemnicza „kula” produkowała efekty znane każdemu ufologowi - są to mianowicie efekty typowe dla fenomenu UFO obserwowanego od lat na całym świecie. I tak np. w katedrze rozprzestrzenił się mocny zapach ozonu. Intensywność światła kulistego obiektu o średnicy 5 cm była 5-10 razy mocniejsza od światła słonecznego. Oszacowana energia zawarta w tej „kulce” wystarczyła do zniszczenia całej katedry, a jednak... katedra nadal stoi na swoim miejscu. Świadkowie nie czuli, aby obiekt promieniował ciepłem i to z odległości pół metra. Światło to świadków jedynie „oślepiło”.

Dwa dni później świadkowie udali się do lekarza. Nie czuli się najlepiej. Diagnoza: hipertonia (wysokie ciśnienie). Świadkowie cierpieli na silne bóle głowy, ich siła wzroku została osłabiona.
[W biblijnej Księdze Rodzaju (19:11) czytamy o tym, jak to „aniołowie” porazili chwilową ślepotą sodomskich gejów, którzy nie ukrywali, że mają ochotę pobaraszkować z nimi wbrew ich woli w domu Lota. W 1984 roku wszedł na ekrany film produkcji amerykańskiej pt. Starman (Gwiezdny przybysz). Kosmita ma przy sobie „kulki” dzięki którym może również oślepić człowieka].

UFO nad Moskwą
Naprzeciw oficjalnego wytłumaczenia fenomenu, że chodziło tu o piorun kulisty można również podać inny oficjalny fakt, iż architektoniczny kompleks Kremla wyposażony jest w najnowocześniejsze systemy piorunochronne, zaś płomienista kula poruszała się bezgłośnie tak,  jak gdyby żadne tego typu urządzenia ochronne nie istniały. Dla doświadczonego badacza kulka ta może więc być zdalnie sterowanym telemetrem naszych pozaziemskich gości. I jeszcze jedno: przed 400 laty podobny kulisty obiekt wleciał do wnętrza tej samej katedry na Kremlu... Zbliżył się do ołtarza i eksplodował przed ikonami. Ze względu na różnicę zdań badaczy, przeprowadzono dalsze badania, lecz na razie na Zachód ich wyniki nie doszły.
Co tu można jeszcze dodać? Chyba to, że najlepiej dochodzi się do prawdy poprzez samodzielne myślenie. O wydarzeniach tych donosiły także gazety duńskie i fińskie. A oto, co pisze inżynier I.R.T. z Rosji, którego nazwisko ze zrozumiałych względów zostaje tu pominięte. [Istotny jest zresztą sam przekaz, a nie osoba przekazująca informację].
„20 września 1977 roku można było obserwować nad Petrozawodzkiem niezwykle interesujące i zagadkowe zjawisko. Prawda, Izwiestia oraz Socjalisticzeskaja Industria opublikowały na ten temat tylko kilka zdań, które pozwalam sobie tutaj zacytować: 
Nieznane zjawisko naturalne
Mieszkańcy Pietrozawodzka byli świadkami niecodziennego zjawiska. Dnia 20 września około godziny 4-tej rano nagle na ciemnym niebie zabłysła "gwiazda" potężnej wielkości, która poczęła wysyłać w kierunku Ziemi impulsy jasnego światła. "Gwiazda” ta przesuwała się powoli po niebie w kierunku miasta, a gdy znalazła się nad Petrozawodzkiem rozprzestrzeniła się jak wielka "meduza" zrzucając przy tym na ziemię "deszcz" promieni. Po pewnym czasie ta świetlista ulewa ustała, a "meduza” przemieniła  się w półkole. Teraz forma ta poczęła przesuwać się w kierunku jeziora Onega, którego horyzont otoczony był ciemnymi chmurami. Następnie pośród chmur utworzyło się coś półokrągłego, w środku czerwone i o białych konturach. Zjawisko to trwało 10-12 minut.
Dyrektor Hydrometeorologicznego Obserwatorium Gromowa powiedział korespondentowi agencji TASS, że tego rodzaju fenomenu jeszcze nigdy nie były obserwowane w Karelskiej Republice ani przez niego, ani też przez jego kolegów z obserwatorium. Z jakiej przyczyny ukazał się ten fenomen, jakiej jest natury itd.,- to wszystko stanowi dla nas zagadkę, ponieważ podczas ostatnich nocy nie zanotowaliśmy specjalnych odchyleń w warunkach atmosferycznych. Wiemy również, że w owym czasie nie przeprowadzano nad tym terenem żadnych technicznych eksperymentów. Jednakże fenomenu tego nie można podciągnąć pod kategorię „złudzenia”, a mianowicie dlatego, ze względu na licznych  świadków naocznych tego wydarzenia, którzy znajdowali się w odległych od siebie miejscach, a jednak ich wypowiedzi są identyczne.
Korespondent agencji TASS zwrócił się następnie z prośbą o informację do dyrektora Astronomicznego Obserwatorium Akademii Nauk, dr Krata, który powiedział, że:  astronomowie obserwatorium w Pułkowie obserwowali rankiem, dnia 20 września jasną, ognistą kulę lecącą niebywale szybko po niebie nadciągając z południa na północ nad Leningradem i dalej w kierunku Karelii.

Rosyjska Akademia Nauk zajęła się poważnie tematem UFO
Chwilowo trudno jest wyrobić sobie opinię na temat pochodzenia tego zjawiska, ponieważ opowiadania naocznych świadków oraz obserwatorów muszą zostać zanalizowane. 
Proszę zwrócić uwagę na fakt, że na początku artykułu powiedziane jest: iż gwiazda ta płynęła powoli w kierunku Petrozawodzka, lecz według wypowiedzi dyrektora W. Krata obiekt obserwowany pędził po nocnym niebie. Nie jest to bynajmniej błąd drukarski lub nieuwaga redaktora. W dalszym ciągu mojego artykułu sprawa ta zostanie wyjaśniona.  Nie wszystkie gazety w ZSRR wydały ten artykuł w całości. W następstwie opublikowania tej informacji zebrano dalsze informacje pochodzące od nowych świadków, korespondentów prasowych oraz z prasy zagranicznej. Po przestudiowaniu całej dokumentacji można już sobie łatwiej przedstawić faktyczne zdarzenia nad Petrozawodzkiem i to ze szczegółami.
Prawdopodobnie najlepiej jest zacząć od Helsinek. 20 września o godzinie 3:02 nad stolicą Finlandii, konkretnie nad lotniskiem unosiła się ognista kula. Można ją było oglądać gołym okiem, a także na ekranach radarowych. Francuscy eksperci wojskowi do spraw UFO stwierdzają na podstawie statystyki, że 99% obserwacji tych pozaziemskich obiektów nie jest uchwytnych dla radaru. Płomienisty obiekt unoszący się w bezruchu nad lotniskiem nie poruszył się przez okres 4 min., a o godz. 3:06 przesunął się ku wschodowi. Prasa fińska podała do wiadomości publicznej "wyjaśnienie", że był to „prawdopodobnie ostatni segment rosyjskiej rakiety balistycznej”. Zbytecznym jest podkreślenie faktu, że "informacja" ta stanowi pod każdym względem pośpiesznie zmontowane, nieudolnie zresztą i kłamstwo. Poza tym - jak dodaje prasa fińska - siła promieniowania nad terytorium ZSSR była mocno zmieniona... i to jest całkiem logiczne, bowiem gdy na niebie ukazuje się nieznany obiekt, służba obserwacyjna musi zanotować dokładnie czas ukazania się tego zjawiska. Otóż godzina 3:06 czasu helsińskiego oznacza zarazem godzinę 4:06 czasu moskiewskiego. "Gwiazda" nad Petrozawodzkiem ukazała się o godzinie 4.00. Zewnętrzne charakterystyki obu obiektów różnią się także pomiędzy sobą. Dlatego całkiem możliwym jest do przyjęcia, że w tym samym czasie obserwowane były dwa różne obiekty. Trzeci obiekt leciał nad Leningradem od strony Kijowa i obserwowany był przez astronomów z obserwatorium w Pułkowie.

[Oficjalnie  n a d a l  mówimy tu o "naturalnym zjawisku". Zgadzam się. To jest zjawisko naturalne, że  k t o ś  lata nad naszymi głowami ponieważ dysponuje takimi możliwościami].
Piloci samolotu lecącego na tej trasie potwierdzają ten fakt; UFO towarzyszyło nam w locie. Przedtem jeszcze, nad Kijowem, UFO nad południową stroną miasta wykonało karkołomny manewr podobny do pionowej ósemki pozostawiając po sobie w atmosferze wyraźny ślad. Wiemy, że nasze samoloty mogą w pewnych warunkach takie ślady również tworzyć, gdy pozostawiają za sobą drobniutkie cząsteczki niezużytego materiału napędowego lub w innym przypadku zgęszczenie może spowodować w następstwie koncentracji cząsteczek elektrycznych tworzenie się jonów.
 
[Dziś (2015) mamy dodatkowo "smugi chemiczne"].
 
Ale... najbardziej interesujące wydarzenia rozegrały się nad stolicą Karelii.
O godzinie 4-tej nad ranem niektórzy mieszkańcy Petrozawodzka zbudzili się nagle z powodu wewnętrznego niepokoju i nagłych parapsychicznych zjawisk. Wszyscy mieli "złe sny” i jakieś niejasne przeczucia. Przez okna zobaczyli jasne pulsujące światło pochodzące jak się okazało z ogromnej "gwiazdy". Światło to wydawało z siebie po dwa impulsy na sekundę. 
* * * * * * *
 
Morski fenomen w Zatoce Bengalskiej
W ramach pewnego rodzaju lirycznego odchylenia pragnę przenieść się duchem w Zatokę Bengalską na Oceanie Indyjskim i chcę opowiedzieć o wydarzeniu ze statkiem badawczym Wladimir Worobjew należącym do Instytutu Asowa  podlegającego radzieckiemu Urzędowi ds. Gospodarki Rybnej i Oceanografii.

Na temat tego interesującego incydentu donosi gazeta Niedzielja (nr.43/1976); artykuł nosi tytuł Osiem promieni tajemnicy. Sekcja Komisji Oceanograficznej sowieckiej Akademii Nauk przebadała jeszcze dodatkowo to zdarzenie uznane za „niesłychany fenomen”. Zamieszczono także obszerny artykuł w numerze 18 Niedzielji z 1977 roku p.t. Kręgi w oceanie. Artykuł ten zaznajamia czytelnika z morskim aspektem problemu UFO. Wladimir Worobjew po skończeniu dnia w służbie badawczej unosił się na wodzie. Pogoda była dobra.

O godz. 23:30 nawigator zbudził się ze snu i po chwili zaprosił do siebie kierownika ekspedycji E. Petrenkę, któremu w milczeniu wskazał na morze. Wokół statku, jaki stał się epicentrum tego incydentu ukazał się ognisty krąg o średnicy około 150-200 metrów, uformowany z fal świetlnych, jakie wypływały z głębi wód oceanu, z niewiadomego źródła. Włączona aparatura wykazywała, że statek znajduje się 170 metrów nad dnem, przy czym odebrano echo istnienia jakiegoś ciała materialnego znajdującego się 20 metrów pod statkiem.
Teraz cała załoga wstała na nogi. Z jakiejś niewiadomej przyczyny wszyscy zbudzili się w tej samej chwili, chociaż nikt ich nie budził. Nagle dookoła statku ukazało się 9 mniejszych świateł, jakie utworzyły krąg podzielony na 9 części. Światła te zaczęły teraz wirować w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara - coraz szybciej i szybciej. Wszyscy obecni przyznali, że bardzo się bali. Po upływie pół godziny zakończył się ten ”ognisty cud” tak  samo nagle jak się rozpoczął.
Wydarzenie to opisuję tutaj dlatego, ponieważ analogia faktów dotyczących incydentu z Petrozawodzka jest zaskakująca: szybko pulsujące światło w tym samym rytmie, ludzie budzą się z jakimś niejasnym przeczuciem... w raporcie czytamy, że ”gwiazda" z nad Petrozawodzka poszerzyła się mocno i przemieniła się w rodzaj “meduzy"… Obserwatorzy podają, że światło to przeistoczyło się następnie w półkole składające się z 9 odcinków tego samego wymiaru.

Dalej: deszcz promieni, jaki spadł na Petrozawodzk rozpoczął się także w niebywały sposób. Na początku dosięgnął ziemi centralny promień, co podobne było do wyciąganego teleskopu statywu używanego pod aparaty fotograficzne. Następnie ukazały się równolegle cieńsze promienie. Złudzenie spadającego deszczu na ziemię było wręcz perfekcyjne. Fantastyczny i niebywały widok tego "spektaklu" paraliżował ducha oniemiałych obserwatorów. Naoczni świadkowie opowiadają, że opanował ich niesłychany strach; strach tak intensywny, iż woleli żeby się raczej ziemia pod nimi zapadła. Jest to zdaniem psychologów naturalna reakcja człowieka, który nie jest przygotowany na spotkanie się z podobnym zjawiskiem. Wręcz przeciwnie: incydent ten daje Ziemianom do zrozumienia i jeszcze da w przyszłości, że w naturze nie istnieje nic, co byłoby podobne do tego wydarzenia.
Gdy UFO unosiło się nad centrum Petrozawodzka cztery fotografie zostały zrobione - wszystkie na kolorowych filmach. W tym samym czasie komplikując jeszcze i tak już napiętą mocno sytuację - od obiektu oddzielił się jakby "ognisty przecinek”,; badacze określili go jako "sondę". Ta hipotetyczna sonda unosiła się przez pewien czas nad domami, nie dotykając jednak ani dachów ani chodników. Następnie sonda (telemetr) wycofała się bezpośrednio do swego punktu wyjściowego. Teraz UFO przesunęło się z nad centrum miasta w kierunku portu i opuściło się nad statkiem Wolgobalt. Na podstawie porównywania wypowiedzi obserwatorów oraz świadków naocznych, którzy przyglądali się temu wszystkiemu z różnych miejsc obliczono, że długość tego pojazdu kosmicznego wynosiła 105 metrów w porównaniu z długością Wolgobalta ~ 116 m.

Później obiekt ten przesunął się nad jezioro Onega trzymając się niedaleko brzegu. Tu z macierzystego statku wystartowały mniejsze pojazdy podobne w swej formie do swej "matki”, która nagle zniknęła z ludzkich oczu, zaś pozostawione mniejsze obiekty zniknęły nagle - w jeziorze.

Tyle o historii z Petrozawodzka, do której można dodać jeszcze dwie rzeczy. 

1) Działo się to wszystko dn. 29 września. Od tego dnia w powiecie Petrozawodzka UFO ukazywały się jeszcze wiele razy, średnio 2-5 razy na miesiąc. "Naloty” te, jak zwykli te odwiedziny nazywać mieszkańcy miasta nie były już tak spektakularne; unosiły się w miejscu ale na krótko albo dokonywały rutynowego jakby patrolu na oczach ludzi.
2) Niektórzy mieszkańcy Petrozawodzka stwierdzili, że podwójne szyby w ich oknach zostały podziurawione. Dziury te miały 50-70 mm średnicy a szkło wokoło nich było jakby wygładzone. Stwierdzono, że nie we wszystkich mieszkaniach a tylko w tych, w których mieszkańcy byli nie obecni. Na podstawie badania tych dziur udało sią obliczyć wysokość, na jakiej wznosił się ten kosmiczny pojazd - 14 km nad ziemią. Kilka szyb wysłano do Moskwy do analizy. Sygnał fenomenu z nad Petrozawodzka brzmieć będzie jeszcze długo. Pierwszym znanym sygnałem był koniec roku 1967, gdy meldowano aktywność UFO z całego kraju, szczególnie zaś z takich rejonów jak Donbas, Zakaukazie i obszary położone wzdłuż Wołgi. Wtedy nagle ukazały się w prasie radzieckiej pozytywne artykuły na temat UFO.
W telewizji pojawił się z odczytami generał lotnictwa Stoljarow, szef Sekcji Ufologicznej i Informacyjnej w moskiewskim Domu Lotów Powietrznych i Kosmonautyki, po odczytach, którego zaczęły napływać na biurko docenta dra Siegla z Akadeii Nauk meldunki o pojawieniu się tych obiektów z całego kraju. 
Po pewnym czasie znów zaczęły powracać szablonowe, negatywne artykuły o UFO w różnych gazetach i czasopismach, a wypowiedzi stały się znów wrogie. Raz jeszcze należy tu wyrazić przykrość z tego powodu, iż nadal większa część naszej prasy nie stara się uświadomić społeczeństwa co do natury tych fenomenów. Te negatywne praktyki pobudzają do rozpowszechniania się nieprawdziwych wiadomości. Np. niektórzy mieszkańcy Petrozawodzka uwierzyli pogłosce, że nad ich głowami dokonywano eksperymentów z bombą neutronową. W powiązaniu z takim negatywizmem wplątywanym do studiowanie tajemniczych zjawisk warto tu przytoczyć słowa wielkiego pioniera lotów kosmicznych i kosmologii, K.L. Ziółkowskiego:
Nie rzadko człowiek drwi i zaprzecza - jest to łatwe i przyjemne..., ale jaka hańba spada na naszą ludzkość po dzień dzisiejszy! Człowiek dusił i tłamsił wszystko, co wielkie; zburzył i zniszczył to, co później okazało się dobrodziejstwem dla ludzkości. Kiedyż w końcu wyzwolimy się z tych obciążeń, z naszego upadku?
Powyższy artykuł jest zarazem wyciągiem przemówienia rosyjskiego fizyka i badacza,  doktora Azhazdy na temat UFO, który trafił na moje biurko, a przetłumaczony został z rosyjskiego oraz z esperanto na język niemiecki dla Deutsche UFO/IFO Studien gesellschaft w Wiesbadenie.
(Mimo wszystko, PRAWDA podaje w marcu 1980: Żadne UFO nie istnieje).
Właściwie można tu zakończyć ten mimo wszystko przydługi artykuł, lecz Czytelnik powinien jeszcze dowiedzieć się, że ufologia nie jest dziś (1981) bynajmniej kwestią wiary (szczególnie po zwolnieniu przez przeróżne placówki rządowe na całym świecie tysięcy dokumentów udowadniających aktywność galaktycznych mocarstw nad i na Ziemi!
Ufologia to rozpoznanie prawdziwego stanu rzeczy - tak skwapliwie i rozpaczliwie ukrywanego przez garstkę zwyrodniałych władców naszego trójwymiarowego świata,  którzy od tysięcy lat nadużywają kosmicznych praw w celu manipulowania ewolucją swoich bliźnich przemienionych w bezmyślnych niewolników swoich własnych obciążeń i zasugerowanych im "potrzeb"...
Niniejszy artykuł nie byłby pełną informację bez opisu następujących wydarzeń z moskiewskiej nocy, 23 sierpnia 1981 roku. Dr Bogatyrew nie mógł zasnąć tej nocy i udał się do kuchni po szklaneczkę mleka. Gdy wyjrzał przez okno został zaskoczony widokiem jakiegoś trwającego w bezruchu w powietrzu obiektu,  z którego "ktoś" mu się przyglądał.  Staruszek przeraził się. W chwilę potem Bogatyrew usłyszał odgłos jakby wystrzału z pistoletu i w tej samej chwili doktor zauważył jak w jego szybie płonie pierścień z płomienia wypalając w niej dziurę 7 cm średnicy. Przed nogi staruszka potoczył się po chwili krążek szkła; w oknie pozostała tej samej formy dziura. W ten sposób dr Bogatyrew stał się jedynym świadkiem procesu powstawania dziur owej nocy w 60 mieszkaniach moskiewskich, zaś była to noc, podczas której floty pozaziemskich pojazdów przelatywały nad stolica ZSSR.

Zgodnie z wypowiedzią doktora Wladimira Azhazha, astrofizyka i przewodniczącego Komisji Specjalnej Rządu Sowieckiego do Badań UFO owej pamiętnej nocy nie mniej jak 17 pojazdów UFO potężnej wielkości krążyło nad Moskwą i to w towarzystwie mniej więcej tuzina mniejszych obiektów. Komisja ta przebadała setki naocznych świadków zanim zebrała cały materiał z tych niesłychanych wydarzeń. Wieczorem, mniej więcej 12 minut po godzinie 19-tej zauważono pierwsze statki gości z Kosmosu. Były to dwa "cygara" niesamowitej wielkości lecące obok siebie na wysokości 10 km nad miastem. 30 minut później skierowały się na północ i zniknęły. Po godzinie ukazał się oczom obserwatorów okrągły, promienisty pojazd "wielkości połowy Księżyca"; a o godzinie 21.20 podobne UFO zaprezentowało się na nocnym niebie.
Dr Nikita Schnee, członek komisji Azhazhy, który należy do najwybitniejszych astronomów w Rosji powiedział amerykańskim korespondentom podczas wywiadu, że osobiście obserwował dwa takie pozaziemskie obiekty i oszacował ich prędkość lotu na ponad 4000 km/godzinę.
Gdy przyglądałem się ich lotowi miałem dławiące uczucie, że jesteśmy całkowicie bezbronni przeciwko tym obiektom - przyznaje dr Schnee. 

Po pewnym czasie moskwiczanie mogli zaobserwować lot UFO przypominającego swym wyglądem wieloryba promieniującego niebieskim światłem, który jakby chciał odtańczył groteskowy taniec nad stolicą. Co najmniej 60 szyb okiennych zostało podziurawionych "na pamiątkę” po zniknięciu gości z Kosmosu. 40 z nich ostrożnie usunięto i oddano do ekspertyzy fachowcom z Moskiewskiego Państwowego Instytutu Wyrobów Szklanych, lecz nikt z tych ludzi nie był w stanie podać realnej przyczyny powstania tych dziur. Dr Azhazha powiada, że struktura molekularna tych szyb została zmieniona i dodał, że: eksperci d/s artylerii potrząsali tylko głowami, gdy poproszono ich o powiedzenie czegoś więcej na temat działa mogącego wycinać tak pięknie dziury w szkle. Nie dziwimy się temu, że nasz instytut nie jest w stanie podrobić podobnych dziur, bo najpierw musimy stwierdzić jak ogóle UFO się poruszają. Jakże możemy więc powiedzieć coś więcej na temat urządzenia (?) wycinającego na odległość dziury w szkle? [...] Prezentacja floty UFO nad Moskwą stała się wielkim kłopotem dla naszego rządu oraz dla uczonych - przyznaje dr Azhazha. Nasze najwyższe instancje nie wiedzą,  co można przedsięwziąć przeciwko temu zjawisku. Czujemy się bezradni. Wcale nie jesteśmy z tego powodu szczęśliwi... Także uczeni nie mają pojęcia co z tym począć...

Na koniec jeszcze pytanie:
Dlaczego pozwolono wypowiedzieć się tak wybitnym naukowcom sowieckim do mikrofonów amerykańskich dziennikarzy?
Czyżby przygotowywano opinię publiczną na wieści o rzekomej ”inwazji z kosmosu"?... w celu zohydzenia w oczach ludzkości tych, którzy za jednym zamachem mogą obalić wszelkie tyrańskie systemy!? 

Skompilował pro publico bono,