Przenieśmy się na chwilę do Sumeru. Aparat sprawujący władzę nad innymi członkami społeczeństwa zwany dziś rządem lub władzą - tak jak to opisywali Sumerowie - założony został po raz pierwszy w mieście Kisz. Sumerolog, Zacharia Sitchin twierdzi, że chodzi tu o Kusz, miejsce znane nam z Biblii. Także Laurence Gardner - genealog i historyk brytyjski - zgadza się z nim pod tym względem i dodaje, że Kusz leżało na wschód od Babilonii, a nie w Sudanie. (Co ciekawe słowo kuszi to po hebrajsku - murzyn, Afrykańczyk, czarnoskóry, a także Abisyńczyk, Etiopczyk; ci ostatni - Etiopczycy - uznają siebie za prawowitych "synów Izraela", co nie musi oznaczać, że są "żydami" w dzisiejszym sensie, z czym nie zgadzają się oczywiście "żydzi" aszkenazyjscy nazywając ich kuszim - murzynami lub Kuszytami, ponieważ są oni czarnoskórzy, lecz nie o negroidalnych rysach).
Prawnuk Noego również miał na imię Kusz. Nimrod, jego syn, władca Mezopotamii, nosiciel genów pozaziemskich, zbudował miasta: Uruk, Akkad, Niniwę i Babel. Josef ben Matatiahu (Józef Flawiusz), historyk pochodzący z izraelickiego (nie izraelskiego) rodu kapłanów (kohanim), wtajemniczony w arkana wiedzy tajemnej, który żył w I wieku po Chrystusie, pisał, iż Nimrod ogłosił, że "... gdyby bogowie (elohim) chcieli jeszcze raz zalać Ziemię, to on potrafi już sobie przeciw temu poradzić; zbuduje bowiem wieżę wyższą, niż zdoła dosięgnąć woda, a nawet pomści zagładę przodków. Jego poddani z radością przyjęli więc nakazy władcy (...) [bowiem], uległość wobec bogów uznawali za niewolę. Zaczęli więc budować wieżę i (...) wieża dźwigała się w górę nadspodziewanie szybko.” (Dawne dzieje Izraela, I, IV, 2, 3).
Imię Nimrod zawiera korzeń mem, reisz, dalet. Te trzy litery składają się na słowo hebrajskie mered, co oznacza bunt. Nimrod to buntownik. Za takiego uznawały go przynajmniej te pozaziemskie istoty, które w one dni - jak czytamy w Biblii - kolonizowały Ziemię, [tak jak dziś Ziemianie planują kolonizację Marsa*]. Tu warto przypomnieć sobie prastarą naukę: To, co było - to jest, a to, co jest - to będzie.
À propos kiełbasy wyborczej Nimroda: czy istnieje dziś na naszej planecie przywódca duchowy lub mąż stanu mogący zaoferować Ziemianom z czystym sercem ochronę przed kataklizmem takim jak potop? Papież pozwalający nazywać siebie ojcem świętym wbrew nauce Chrystusa? Prezydent Stanów Zjednoczonych? Sekretarz Generalny ONZ? A może jakaś szara eminencja spośród rządu cieni kontrolującego wyżej wymienionych?
Marduk - gubernator Mezopotamii, również posługując się wyżej wspomnianym korzeniem mrd jest buntownikiem. Był synem odpowiedzialnego za kolonizację Ziemi giganta Enki/Ea i wnukiem Anu, który dowodził misją kolonizacji Ziemi. Wygląda więc na to, że Marduk i Nimrod to ta sama osoba.
Nimrod nie był jednym z wielu "królów"...
Był hybrydą, nosicielem pozaziemskich genów
Znany jest pod wieloma imionami;
nas interesują tu imiona Marduk i Dagon
Dagon - dag. hebr. ryba (l.mn. dagim). W starożytnych językach semickich znany był też jako Dagana, Dagona.
Dgan (l.mn. dganim) to hebr.zboże, rośliny zbożowe
Podobieństwo tych dwóch wyrazów (zresztą jak i wielu innych) prowadziło tłumaczy i badaczy do błędnego zrozumienia pewnych danych z historii Sumeru. Chcę tu podkreślić, że nie jestem sumerologiem ani lingwistą, jednak poniżej postaram się naświetlić tego typu nieporozumienie.
[Inne tego rodzaju nieporozumienie spowodowane brakiem głębszego zrozumienia tematu to mesmeryzm błędnie nazwany "magnetyzmem zwierzęcym". Anima to łacińskie określenie pierwiastka ożywiającego ciało fizyczne. Franz Anton Mesmer miał na myśli magnetyzm duchowy, a nie zwierzęcy. Zresztą także takie zdanie z języka polskiego jak np. "Miał zamek" również może prowadzić do nieporozumień nieobeznanych z naszą codziennością badaczy przeszłości za kilka tysięcy lat].
Niektórzy lingwiści doszli z powodu podobieństwa tych dwóch wyrazów do wniosku, że Marduk prawdopodobnie opiekował się rolnictwem i zbożem. Być może. Przeważnie istoty pozaziemskie uczyły ludzi siania i zbierania oraz przetwarzania produktów żywnościowych. Każdy Eskimos lub Indianin o tym wie. Ale...
W afrykańskiej Republice Mali żyje plemię Dogonów.
Zostali odkryci przez prof. Marcela Griaule'a, wybitnego francuskiego etnologa i opisani przez Roberta K.G. Temple w jego słynnej książce pt. The Sirius Mystery (Tajemnica Syriusza). W wielkim skrócie: niewidomi starcy, analfabeci, ludzie nie mający kontaktu (mówimy tu o latach 40-ch XX w.) z cywilizowanym światem Zachodu opowiedzieli profesorowi o swoim pozaziemskim pochodzeniu i wskazali na niebie na gwiazdozbiór, z którego pochodzą i dokąd mają wrócić. Wiedza ta jest przekazywana ustnie z pokolenia na pokolenie, aby ludzie nie zapomnieli o swoim kosmicznym pochodzeniu. Najwyższym bóstwem Syriusza jest Amma, co kojarzy się z em, um, ama, ima - matka w wielu językach Bliskiego Wschodu, a nawet ze słowiańskim mama. Starcy opowiedzieli profesorowi Griaule'owi 50, że towarzyszem Syriusza jest mała, niezwykle ciężka gwiazda krążąca po eliptycznej orbicie i wykonująca jedno okrążenie w ciągu pięćdziesięciu ziemskich lat.
W 1970 roku udało się astronomom sfotografować tego karła, który nazwany został Sirius B.***
Skąd ślepi starcy nie znający nawet słowa teleskop posiadali taką wiedzę?! Griaule też jej wówczas nie posiadał. Co więcej architektura i sztuka tego plemienia odzwierciedla budowę makro- i mikrokosmosu, wszechświata i człowieka. (I to mają być "prymitywni" ludzie w porównaniu z milionami obywateli Unii Europejskiej?)...
Wieś Dogonów
(pokutujących na Ziemi naszych braci z konstelacji Wielkiego Psa)
Taniec Dogonów
Ci starcy opisywali nawet francuskiemu profesorowi istnienie tego, co my dziś nazywamy DNA! Nazwa plemienia kojarzy się z rybą. Oni też opowiedzieli profesorowi o istotach zwanych Oanami, które pochodzą z Syriusza o wyglądzie pół-ryby/pół człowieka. Tak opisywali starożytni Marduka.
Malowidła na ścianach jaskiń w Mali przedstawiają sceny
obrzezania chłopców i wyrzezania dziewcząt.
Dogonowie, którzy są animistami wierzą, że klitoridectomia i akt obrzezania ułatwiają ustalenie płci;
łechtaczka wskazuje na "męskość" dziewczyny, zaś napletek jest dowodem na to, że chłopiec jest w "rzeczywistości" dziewczyną. Z tej m.in. przyczyny należy okaleczać narządy płciowe dziewczynek, aby móc odróżnić między płciami
Obrzezanie Jezusa, (fragment) Friedrich Herlin
Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus,
którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie [Miriam, jego ziemskiej matki].
(Łuk. 2:21)
Jak widać rytuał ten został "importowany" na Ziemię w celu oznaczenia niewolników
Imię egipskiego boga Ozyrysa składało się z dwóch hieroglifów - tron i oko, co kojarzy mi się ze znanym nam dziś symbolem:
Spowinowacone z plemieniem Dogon plemię Bozo opisuje Syriusza B słowami gwiazda oko. Iszet/Isztar/Isis/Izyda to w staroegipskim - tron. Iszet w hebr. eszet - niewiasta. Jej tron znajdował się na Syriuszu. Starożyni Egipcjanie kojarzyli ją z okiem boga Ra/Re. (Ra to po hebrajsku zły*). Roa - to zło, coś złego.
Izyda karmiąca dzieciątko Horus, syna Ra
Matka Boska, Królowa Niebios
Jedno z wcieleń serafina Satany, królowej zbuntowanych aniołów,
która nazywała siebie później Lucyferem,
Nosicielem Światła; oświeceni "światłem" (wiedzy) tej istoty ludzie,
nazywają siebie iluminatami - oświeconymi
Ajin ra - to po hebrajsku złe oko, rzucić komuś złe spojrzenie.
Tu również napotykamy na słowo szem kojarzone z pojazdem kosmicznym. Np. po węgiersku gonosz szem to rzucić złe spojrzenie lub szemmelverés, co znacza dosłownie pobić kogoś wzrokiem. Persowie używają w tym kontekście chaszem zahakm, afgańscy Pasztuni (jedno z "zaginionych" plemion starożytnego Izraela) znają pojęcie chaszim mora itd.
Mozaika z Antiochii przedstawiająca złe oko,
to samo, które widnieje na odwrocie banknotu jednodolarowego
Turcja, Kapadocja
Na drzewie wiszą nazarim, amulety zwane niebieskimi oczyma
mającymi chronić przed złym okiem
Te znaki - jak wierzą Włosi - mają chronić przeciwko złemu oku
W izraelskim mieście Chadera postawiono chamsę;
niezwykle popularny amulet na Bliskim Wschodzie
mający chronić przed złym okiem.
Muzułmanie nazywają go ręką Fatimy, córki Mahometa;
w Izraelu ma to być ręka Mirjam, siostry Mojżesza i Arona
Chamsa w godle Algerii
Wracając do ludzi/ryb, istoty te przybyły na Ziemię z Syriusza. Tu stworzyły ludzkie ciała, które nakarmiły własnymi ciałami. Syriańscy genetycy pobrali materiał genetyczny z ziemskiego hominida, dodali (nakarmili) swoje DNA i stworzyli w laboratorium człowieka.
Jak widać to inna grupa istot pozaziemskich kolonizująca inny obszar planety Ziemia niż giganci Anunaki/Anakim.
Gdy człowiek stał się w końcu rozumny (homo sapiens sapiens), istoty te nauczyły go rolnictwa i rzemiosła.
Sumerowie mówią o braciach genetykach i kolonizatorach - Enki i Enlil - synowie boga Anu. Dogoni mówią o braciach bliźniakach zwanych Nommo, z których - UWAGA! - jeden odkupił ludzkie grzechy, umarł na krzyżu i... zmartwychwstał.
U Sumerów Enki był dobry, Enlil był zły.
U Dogonów dobry Nommo przed powrotem na swoją planetę przyrządził ludziom potrawę z własnego ciała... Następny zastrzyk DNA?
Dobry Enki nakazał Noemu zbudować Arkę i zebrać materiał genetyczny, dzięki któremu udało się odtworzyć życie po potopie na Ziemi.
"Dobry" z ludzkiego punktu widzenia jest ten bóg, który objawia nam to, czego z chęcią słuchamy; "zły" jest ten, który mówi i czyni to, co nam nie odpowiada.
Niestety wraz ze zniszczeniem Biblioteki Aleksandryjskiej wiedza o cywilizacji z konstelacji Wielkiego Psa zaginęła.
Starożytni Egipcjanie wierzyli, że gdy Set porąbał ciało Ozyrysa na czternaście kawałków, ryba połknęła jego penisa. Wygląda na to, że królestwo Ozyrysa zostało podzielone, a przedstawicielom Syriusza dostał się z tego tylko (mały?) kąsek z ogromnego terytorium.
Amulety nazarim nazywane są także „błękitnym okiem”. Błękitne czy wśród ludów semickich nie były zjawiskiem tak pospolitym, jak np, dziś w krajach skandynawskich. Ten temat doprowadził niemieckich rasistów do stanu chronicznej obsesji.
Doktor (?) Josef Mengele marzył o wyhodowaniu rasy klonów o niebieskich oczach.
Ludzkie ciała o blond włosach i niebieskich oczach miały ściągać na Ziemię
odpowiednie dusze aryjskiej rasy nadludzi
Führer Adolf Hitler, Himmler, Doktor (?) Goebbels, Göring, Borman i reszta otumanionych ideą niebieskookich nadludzi szaleńców definitywnie cierpiała z powodu kompleksu niższości identyfikując się z wyglądem swojego fizycznego ciała.
Himmelblaue Augen - niebiańsko-niebieskie oczy były uznawane za cechę pozytywną, bowiem świadczyły o tym, że ich właściciel niesie w sobie pozaziemskie geny nadludzi.
Temat niebieskich (błękitnych) oczu wywołał z mojej pamięci Greka Hormisiusa, historyka i przybocznego biografa Poncjusza Piłata, rzymskiego namiestnika Judei sprzed dwóch tysięcy lat. Jego wypowiedzi są wolne od uprzedzeń i cechuje je swoboda wyrażania myśli. Tak oceniają go dwaj rosyjscy historycy, profesor Belezki i Szelebiew.
Hormisius który był obecny podczas rozmowy Piłata z Jezusem opisał tego ostatniego jako wysokiego wzrostem blondyna o niebieskich oczach mocno odróżniającego się od śniadych, czarnowłosych i brodatych Semitów. Piłat zapytał go nawet w trakcie rozmowy, czy to prawda, że jest on synem Bożym...
Skąd Piłat mógł wiedzieć jak powinien wyglądać "Syn Boży"?
Czy był wtajemniczony w nauki tajemne?
Czy podejrzewał, że Jeszua/Jezus jest nosicielem pozaziemskiego DNA, pozostawionego przez inną cywilizację niż ta z Syriusza lub Nibiru? Bo z całą pewnością stan świadomości Chrystusa świadczy o o wiele wyższym stadium duchowego rozwoju i tendencji, o pochodzeniu z innych sfer wszechświata i o diametralnie różnej mentalności.
Ziemski ojciec Jezusa, Semita Josef z pewnością nie był wysokiego wzrostu przedstawicielem nordyckiej rasy. (Nie był też Słowianinem). To samo dotyczy zewnętrznego wyglądu ziemskiej matki Jezusa - Miriam - niezwykle uduchowionej istoty (w odróżnieniu od znanych nam "bogiń" i "matek boskich".
Czy promieniowanie tego "niepokalanego" materiału genetycznego (dostarczonego przez archanioła Gabriela) wywoływało w nosicielach innego rodzaju DNA alergiczne, agresywne reakcje. Jakby nie było:
- ziemskie ciało duchowej istoty zwanej na Ziemi Chrystusem - Jezus - było wynikiem niepokalanego poczęcia, po tym jak istota pozaziemska zwana archaniołem Gabrielem objawiła młodej Miriam, że została wybrana na matkę Jeszuy/Jezusa
- spirale DNA są antenami, a więc odbierają informacje i transmitują. [Każdy z nas nadaje samego siebie].
Sprawozdanie greckiego historyka jest szczególnie cenne, bowiem był on także świadkiem zmartwychwstania Jezusa; stał bowiem w towarzystwie wice-namiestnika bezpośrednio w pobliżu grobu.
Na początku Hormisius odnosił się z wielką rezerwą do szlachetnie wyglądającego Judejczyka, a nawet podejrzewał go, że jest on szarlatanem. Namawiał nawet żonę Piłata, aby nie zachęcała męża do obrony Jezusa przed jego rozsierdzonymi oskarżycielami, żydowskim klerem.
Nazajutrz, czyli w dzień po Święcie Przygotowania, zebrali się u Piłata przedniejsi arcykapłani i faryzeusze i rzekli:
- Panie, przypomnieliśmy sobie, że ten zwodziciel jeszcze za życia twierdził, że po trzech dniach zmartwychwstanie. Rozkaż więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby czasem jego uczniowie nie przyszli, nie ukradli ciała i nie powiedzieli ludowi, że powstał z martwych. I będzie ostatnie oszustwo gorsze od pierwszych.
Odrzekł im Piłat: Weźcie straż, idźcie i zabezpieczcie grób jak umiecie.
Poszli więc i zabezpieczyli grób, pieczętując kamień i zaciągając straż. (Mat. 27:62-66)
Słowa wypowiedziane przez judejskich kleryków i członków judejskiego (nie żydowskiego) stronnictwa religijno-politycznego zaciekawiły Hormisiusa na tyle, że postanowił w towarzystwie wice gubernatora urządzić sobie spacer na miejsce, w którym złożono ciało zamęczonego Jeszuy/Jezusa. (Jeszua - hebr.: zbawienie). Widocznie obaj posługujący się materialnymi kategoriami w swym rozumowaniu panowie chcieli przekonać się na własne oczy, że grobowiec jest zamknięty, dobrze pilnowany i ciało zabezpieczone.
Oto co opisał Hormisius:
"Owej nocy udaliśmy się do grobowca, w którym leżał Chrystus. Gdy znaleźliśmy się już około 150 kroków od grobowca, już świtało; w słabym świetle brzasku zobaczyliśmy straż postawiona przed skałą. Dwaj mężczyźni siedzieli, a reszta leżała na ziemi. Było bardzo . cicho. Poszliśmy wolno dalej. Wtedy minęły nas straże, które miały zmienić strażników z nocnej zmiany. Wtem zrobiło się niezwykle jasno. Początkowo nie mogliśmy zrozumieć skąd to światło pochodzi, jednak niebawem odkryliśmy, że pochodzi ono spadł z chmury, która powoli opadała na ziemię. Gdy chmura ta zbliżyła się do grobu, nagle pojawił się człowiek jakby cały ze światła. Potem jakby zagrzmiało, ale nie w niebie, lecz na ziemi. Straż przy grobowcu zerwała się na równe nogi, ale ludzie padli natychmiast na ziemię.
W tej chwili zauważyliśmy na praw od nas idącą droga niewiastę. Zbliżyła się do grobowca i nagle podekscytowana zaczęła głośno wołać: Otwiera się! Otwiera się!
My w tym samym czasie także zauważyliśmy, że wielki głaz, który leżał przed wejściem do grobowca podnosi się sam od siebie w powietrze i uwalniając wejście! Byliśmy przerażeni.
Nieco później światło z nad urwiska, w którym znajdował się grobowiec znikło. Wszystko wyglądało znowu jak zwykle. Gdy weszliśmy do grobowca stwierdziliśmy, że ciała w nim nie było".
K t o i jakimi motywami się kierując zabrał ciało Jezusa? Nad tym warto się zastanowić, bowiem motywy zawsze świadczą i stanie świadomości i tendencjach istoty żywej - ducha i człowieka.
Obrazy z rzeczywistości?
Nie. Projekcje ludzkich mózgów.
Przed eksploatacją kosmosu, księżyca i planet człowiek wierzy, że niebiosa to siedziba potężnych bogów, którzy nie tylko władają rozległym firmamentem, lecz także ziemskim losem człowieka. W rękach walczących ze sobą bóstw spoczywały przyczyna i racja ludzkiego bytu - t.zw. przeszłość i przyszłość. To im wznoszono wspaniałe pomniki w niebie i na Ziemi.
Z czasem człowiek zwrócił się ku innym systemom religijnym, w których nie znalazł odpowiedzi na swoje pytania - odpowiedzi które byłyby lepsze i pewniejsze niż te, które otrzymali jego greccy, rzymscy czy egipscy przodkowie.
Choć wybraliśmy sobie lepszych, łaskawszych bogów, a nauka stała się naszą opoką, wciąż czekamy na znak, na objawienie. Kierujemy wzrok ku niebu gotowi na przyjęcie cudu. Wypatrujemy w gwiazdach naszego przeznaczenia, ale jakimi oczami powinniśmy patrzeć. Nowymi czy starymi? (Fox Mulder)
Gdzie popełniliśmy błąd? - zastanawiam się. - Błędem z pewnością jest wielowiekowe czekanie na znak z zewnątrz, na zbawienie z zewnątrz, na objawienie z zewnątrz. Oczekiwanie na przyjście Zbawiciela stało się tradycją, a ta jest poważnym czynnikiem hamującym nasz rozwój duchowy. Nasze anteny wystawiliśmy w niewłaściwym kierunku. Nadszedł czas nastawić nasze anteny do wewnątrz, nastawić je na mikrokosmos i wsłuchiwać się w wewnętrzny głos pochodzący z sedna duszy, z naszej głębi, z głębi mikro-wszechświata stworzonego na obraz i podobieństwo Makro-wszechświata. Przeznaczenie i zbawienie są w nas. W gwiazdach znajdziemy tylko refleksje samych siebie. Moim zdaniem należy przyzwyczaić się patrzeć nowymi oczami na nowe niebo i nową Ziemię. (Roman Nacht)
cdn.