Roman

Roman

środa, 11 września 2013

COŚ INNEGO

Ponieważ niektórzy z moich przyjaciół twierdzą, że na moim blogu wciąż poruszam tylko poważne tematy, postanowiłem wypośrodkować (się) i oto poniżej wynik tej decyzji:

Idzie babcia z wnukami. Zatrzymuje ją znajoma:
- O pani Goldbergowa! Jakie piękne wnuki! Ile mają lat?
- Lekarz ma cztery lata, a adwokat już sześć.

Goldsteinowi źle szło w interesach. Gdy dowiedział się, że Mt. Everest jest najwyższą
górą na Ziemi, postanowił wpiąć się na szczyt i porozmawiać z Bogiem.
Gdy już mu się to udało, gdy stanął na szczycie z odmrożonymi palcami u rąk i nóg,
głodny, zmęczony, obolały; gdy spytał Boga co ma począć w obecnej sytuacji u usłyszał
odpowiedź, zawołał:
- Tylko tyle? Kupuj tanio - sprzedawaj drogo!?

Także jego żona postanowiła pomóc mężowi i udała się w tej sprawie do miejscowego rabina.
Ten podniósł wzrok znad świętej księgi i po chwili rzekł:
- Pani Goldsteinowa, niech pani ubiera się na kredyt, a rozbiera za gotówkę...

Rosenbergowa poszła do lekarza.
- Niestety. Medycyna jest bezsilna. Zostało pani jeszcze kilka miesięcy życia...
- Mój Boże! Co mam począć w takiej sytuacji? - pyta przerażona Rosenbergowa.
- Niech pani szybko poślubi urzędnika urzędu skarbowego - odpowiada lekarz.
- I to pomoże?
- Tak. Tych kilka miesięcy objawią się pani jak wieczność.

Mojżesz, Jezus i starszy pan z siwą broda grają w golfa.
Mojżesz uderza w piłkę, ale ta toczy się po murawie w kierunku sadzawki.
Mojżesz podnosi swój kij golfowy.
Woda w sadzawce rozstępuje się i piłeczka toczy się swobodnie na drugi brzeg sadzawki.
Teraz Jezus stara się skierować piłeczkę w tym samym kierunku, ale nagle...
ta zawisa w powietrzu nad sadzawką. Jezus idzie spokojnie po wodzie i od niechcenia
wybija piłeczkę na green.
Teraz kolej starszego pana z siwą brodą. Uderza, piłeczkę która przelatuje za ogrodzenie na ulicę,
odbija się od przejeżdżającego tramwaju, następnie od jadącej śmieciarki i wraca na murawę, gdzie toczy się zdecydowanie w kierunku sadzawki, ale zatrzymuje się na zeschniętym liściu, obok którego siedzi żaba, która  chwyta piłkę i już ma ją połknąć, gdy w tej samej chwili z nieba pikuje orzeł i łapie
żabę, która wypuszcza piłeczkę, a ta ląduje dokładnie w dołku.
Widząc to Mojżesz odwraca się do Jezusa i powiada:
- Nie lubię grać z twoim starym.

Icek i Szmulik pokłócili się i postanowili zasięgnąć rady u rabina.
- Szmulik codziennie pędzi swoje owce przez moje pole i niszczy mi uprawy - skarży się Icek.
- To nie jest w porządku.
- Masz rację - potwierdza rabin.
- To prawda - mówi Szmulik - ale przez jego pole prowadzi jedyna droga do wodopoju.
Czy mam pozbawić moje owce wody?
- Masz rację - zgadza się z nim rabin.
W pokoju krząta się sprzątaczka, która przysłuchiwała się rozmowie mężczyzn;
nie wytrzymuje i wtrąca się do rozmowy.
- Z całym szacunkiem, rabbi, ale obaj nie mogą przecież mieć racji.
- Masz rację, Rachel - zgadza się z nią rabin.

Tel Aviw. W autobusie starsza pani staje ostentacyjnie obok siedzącego niedbale studenta i mówi:
- Brak kultury  w naszym kraju. o prostu brak kultury...
- Kultura jest, tylko brak wolnych miejsc w autobusie - konstatuje młody człowiek.

Trzy panie przebierają się w stroje kąpielowe przed wyjściem na plażę.
Nagle do przebieralni wpada nagi facet.
- To nie jest mój mąż - odzywa się spontanicznie jedna z nich.
- Tak, to nie on - kiwa głową ta druga.
- To nie jest nawet członek naszego klubu - stwierdza ich koleżanka.
- Na pewno nie - zgadzają się równocześnie.

Salzberg z żoną wchodzą do gabinetu dentystycznego.
- Bardzo się spieszymy, panie doktorze - mówi Salzberg. - Nawet nie trzeba znieczulenia.
Wyrwać ząb i tyle.
- Nie mam takich pacjentów - odpowiada z szacunkiem stomatolog. - Wszyscy histeryzują,
chcą dwa zastrzyki znieczulające... OK. Który to ząb? 
- Siadaj na fotelu i otwórz buzię, kochanie - zwraca się Salzberg do żony. - Zaraz pójdziemy na kolację.

Podczas spotkania rady uniwersyteckiej pojawia się nagle anioł i zwraca się do szefa instytutu filozofii:
- Podaruję ci jedną z trzech rzeczy: mądrość, piękno albo 20 milionów €uro. Wybieraj!
Profesor Zommerfeld bez wahania wybiera mądrość i ... zamyśla się...
- Powiedz coś - zwraca się do niego podekscytowany rektor.
- Szkoda - mogłem przecież wziąć kasę.

Dom starców.
Dziewięćdziesięcioletnia staruszka wjeżdża na wózku inwalidzkim do pokoju zajmowanego przez dwóch panów. Podnosi nad głowę zaciśniętą dłoń i z szelmowskim uśmiechem oznajmia:
- Ten z was, który zgadnie co trzymam w dłoni może dziś w nocy pójść ze mną do łóżka!
- Trzymasz dinozaura - odzywa się jeden z nich.
- Skąd wiedziałeś? - odpowiada pytaniem staruszka.

Pewien znany aktor, amant filmowy dożył sędziwego wieku i stał się nieznośny dla otoczenia.
Syn zabiera go ze sobą na przejażdżkę autem po okolicy, ale w rzeczywistości jadą do pobliskiego domu starców, gdzie junior załatwił już wszystkie formalności i gdzie chce zostawić męczącego starca.
Wchodzą do hallu gdzie przy stolikach siedzą ludzie w podeszłym wieku zajęci rozmową, grają w karty... Przyzwyczajony do zwracania na siebie uwagi i do oklasków na jego widok celebryta zwraca się do wszystkich donośnym głosem:
- Czy państwo nie wiecie kim ja jestem?
Na to siedząca nieopodal staruszka odzywa się życzliwie:
- Nie, my nie wiemy, ale może w recepcji panu przypomną...

Meir kupił na targu konia za sto złotych. Mojsze, który sprzedał mu konia, obiecał przywieźć mu go następnego ranka. Niestety w nocy koń zdechł.
- W takim razie proszę oddać mi wpłacone pieniądze - żąda Meir.
- Niestety nie mogę - mówi Mojsze - bo już je wczoraj wieczorem wydałem.
- W takim razie chcę tego zdechłego konia - krzyczy Meir.
- Po co panu zdechły koń? - pyta zaciekawiony Mojsze.
- Urządzę loterię fantową.
- Loterię?... Przecież to zdechły koń!
- Dam sobie radę - odpowiada pewny siebie Meir.
Po tygodniu obaj spotykają się znowu na targu (w Nowym Sączu oczywiście)
- No co słychać z tym koniem? - pyta Mojsze.
- Sprzedałem prawie siedemset losów po dwa złote... i zarobiłem 1388 złotych!
- I co? Nikt nie miał pretensji?
- Tylko jeden się skarżył. Ten, który wygrał. Oddałem mu jego dwa złote i po sprawie.

Doktor Blumenfeld wraca do domu i zastaje zapłakaną żonę.
- Czemu płaczesz Salciu? - pyta troskliwie.
- Właśnie wróciłam od Goldbergów... i oni nazwali mnie starą k...
- No widzisz - zwraca się z ojcowskim tonem Blumfeld do małżonki - tyle razy mówiłem ci, żebyś
  nie chodziła tam, gdzie cię już znają.

Idzie Rozenkrantz na ulicy i taszczy dwie ciężkie torby z zakupami.
Spotyka go Goldenkrantz i pyta:
- Co pan tam niesie w tych workach?
- Wracam z rynku. Kupiłem tak u Salzberga dwie gęsi na sobotę. Jak pan widzi są ogromne.
- Ile pan zapłacił za te gęsi - dopytuje się Goldenkratz.
- Za obie czterdzieści złotych.
Goldenkrantz pędzi na rynek do Salzberga.
- Dzień dobry panie Salzberg! Przyszedłem kupić dwie gęsi - mówi zdyszany.
- Proszę bardzo - cieszy się Salzbeg pakując gęsi. - To wyniesie 426 złotych (jak dla pana)...
- Co?! Ja spotkałem przed chwilą Rozenkrantza i jemu pansprzedał dwie ogromne gęsi za 40 złotych!
- Coś panu powiem w sekrecie - szepcze Salzberg poufnie. - Te gęsi, które tak tanio sprzedałem były chore na syfilisa. To dlatego taka niska cena.
Goldenkrantz przetwarza przez chwilę te informację, po czym odzywa się:
- Ma pan jeszcze dwie takie chore gęsi? Mnie nie zależy. Ja się przecież nie szukam seksu z gęsiami; ja chcę zjeść z żoną kolację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz