Roman

Roman

środa, 4 września 2013

[10] Aktywność istot pozaziemskich w Izraelu cd.


Grudzień 1991 roku - godzina 3:00 w nocy - Josi ben Amos jedzie w taksówce niedaleko Beit Shaan. Nagle zauważa przez okno samochodu dziwny świetlisty obiekt w odległości około 150 metrów. "To było bardzo miłe dla oka światło".
 
Lecący obiekt zbliżył się do taksówki od strony frontowej. Josi pomyślał, w pierwszej chwili, że jest to może helikopter, którym przybyli od strony Jordanii terroryści. Razem z kierowcą doszli jednak do wniosku, że to chyba szybowiec, jako że nie docierał do nich odgłos pracy silnika. Obaj postanowili, że wyprzedzą go udając, że niczego nie zauważyli i szybko zawiadomią policję. W pewnym momencie lecący obiekt zatrzymał się w powietrzu nad przemysłową dzielnicą miasta. W tym czasie taksówka zatrzymuje się przed budką telefoniczną. Josi biegnie połączyć się z policją. Gdy policjanci przybyli na miejsce, gdzie stała zaparkowana taksówka i na własne oczy mogli przyglądnąć się owemu wielkich rozmiarów promienistemu obiektowi wiszącemu w powietrzu nad miastem, postanowili zbudzić komendanta, pana Ichaka Mordechaja, który od razu wydał rozkaz, żeby połączyli się z najbliższą bazą wojskową, z oficerem dyżurnym sił powietrznych, z jednostką pogranicza oraz kazał zaalarmować okoliczne kibuce. Po kilkunastu minutach już zaroiło się od wojskowych. W pewnej chwili obiekt ruszył z miejsca sunąc po niebie w kierunku jordańskiej granicy, a w ślad za nim ruszyła karawana wojskowych i policyjnych dżipów. Nad granicą obiekt zatrzymał się i zatrzymały się wojskowe i policyjne pojazdy. Obiekt ruszył z miejsca i poleciał z powrotem nad Beit Shaan. Tu zatrzymał się, jakby czekał, żeby karawana mundurowych zdążyła dojechać, po czym przesunął się po niebie nad kibuc Maoz Chaim.
W tym czasie do większości umundurowanych biorących udział w pogoni za świetlistym obiektem dotarło, że to, co widzą nie jest dziełem rąk ludzkich i że nie chodzi tu o akcję terrorystyczną. Gdy zaczęło świtać obiekt "skoczył" gwałtownie w górę, zamienił się w punkcik i znikł. W tej sytuacji władze - nie mając już możliwości zignorowania tak wielkiej ilości naocznych świadków, a wśród nich policjantów, żołnierzy, kibucników, pana Ben Amosa i kierowcy taksówki, którzy wspólnie doświadczyli czegoś, co nie należy do matrixa naszej rzeczywistości - były zmuszone ustosunkować się poważnie do sprawy, lecz... bynajmniej nie zrobiono niczego w tym kierunku.
 
Joram Torbatian: "Sprawa z Bait Shaan badana była nie tylko przez badaczy prywatnych, lecz także przez placówki wojskowe i rządowe. Następnego poranka, po tym wydarzeniu, komendant policji, pan Mordechaj, odpowiedział na pytania dziennikarzy, co mu wiadomo na temat tego wydarzenia i co się poprzedniej nocy wydarzyło. Nie minęło kilka godzin, a sytuacja już uległa zmianie. Pan Mordechaj najwidoczniej nie był odgórnie przygotowany do udzielenia wywiadu w tej materii. Wygląda na to, ze powiedział zbyt wiele, ponieważ od tej pory postanowił nie udzielać żadnych informacji prasie na ten temat i trwa to po dzień dzisiejszy".

I znów powstała niezdrowa sytuacja. Stan chroniczny, który powstał z powodu zbędnego utajniania informacji. Tysiące Izraelczyków chciało dowiedzieć się, co się wówczas stało. Tysiące inteligentnych i bez tego wydarzenia żyjących w stałym stresie ludzi, którzy mają prawo dowiedzieć się, co się dzieje w ich kraju. Ludzie telefonowali do stacji radiowych i telewizyjnych ponieważ, z powodu utajnienia sprawy nie wiedzieli, co mają o tym myśleć. Ludzie ci są zaprogramowani i przyzwyczajeni do tego, że rząd powinien im powiedzieć o czym i jak mają myśleć. Tym razem jednak rząd nie odegrał roli informującego i ludzie czuli się jak mrówki po utracie kontaktu z królową. Wielu myślało, że znów wybuchła wojna, co nie jest rzadkim zjawiskiem w izraelskiej rzeczywistości, inni zaś snuli domysły, że doszło do walki z oddziałem terrorystów, ale byli też tacy, że widzieli to wszystko na własne oczy, ale... nie rozumieli, co widzą, bo jak powszechnie wiadomo, to, o widzą nie istnieje, bo istnieć nie powinno... Tak na ten temat wypowiedzieli się mądrzejsi od nich ludzie z dyplomami w kieszeniach i tak to wyglądało w ujęciu mikro i tak to będzie wyglądało w ujęciu makro, czyli globalnie w dniu, gdy ludzkość nieprzygotowana na zobaczenie pojazdów kosmicznych spoza Ziemi, zobaczy je na własne oczy, a wówczas postawi jeszcze jedno pytanie: "Dlaczego nie przygotowaliście nas?!"
Ten dzień jest już blisko.

Komendant Ichak Mordechaj z początku jasno i wyraźnie odpowiadał na pytania dotyczące wydarzeń uprzedniej nocy. Na pytanie, co to było odpowiedział:
- To nie był samolot, to nie był helikopter, ani meteor. To było to, co nazywamy UFO.

I proszę: nie wybuchła panika, nikt nie popełnił samobójstwa i nikt nie zwariował i nie zabił z tego powodu swoich dzieci. Naiwni. lojalni obywatele myślą tak: przecież gdyby rząd coś wiedział, to przecież poinformowałby naród..., zresztą żyjemy w czasach, kiedy to prasa donosi o wszystkim..., przecież dzień w dzień środki masowego przekazu częstują nas nowy skandalem...
Naczelny komendant, Ichak Mordechaj:
"Potem jak pan Josi ben Amos skontaktował się z policją, wysłano natychmiast radiowóz policyjny, aby sprawdzić, o co chodzi. Policjanci stwierdzili, że chodzi o świetlisty obiekt lecący nad ziemią od strony Jordanii. Natychmiast wysłano po mnie samochód. Przybyłem na miejsce i z moimi ludźmi rozpocząłem pościg za obiektem, który zatrzymał się na moment nad granicą z Jordanią, po czym przeskoczył nad kibuc Maoz Chaim. Razem z siłami bezpieczeństwa i wojskiem pozostaliśmy na miejscy do 6:00 rano. Wtedy to obiekt... zniknął. Ten obiekt promieniował... Nigdy czegoś podobnego nie widziałem. Szacuję, że leciał na wysokości około 200 metrów nad ziemią... Na tle gwiazd prezentował się wspaniale! Obiekt chybotał się z jednej trony na drugą przez chwile, a gdy doszedł do równowagi, stanął w bezruchu. To niebywałe. Po prostu "zawisł" na tle nieba. Nie sądzę, żeby obiekt ten miał zamiar zachować się do nas wrogo. To wyglądało tak, jak gdyby ktoś znajdujący się w tym obiekcie zainteresowany był naszymi reakcjami. Prawdę powiedziawszy nie mogę z całą pewnością powiedzieć, co to było, jednak z drugiej strony widziałem to, co widziałem i to nie przez chwilę, lecz trwało ponad dwie i pół godziny".
 
Wyobrażam sobie jak to wyglądało z perspektywy świadomości istoty pilotującej ten kosmiczny pojazd: mrówki w pościgu za lecącym nad nimi orłem. W księdze raportów komendy policji w Betshaan pod datą raportu dopisano <Zdarzenie z UFO>.
 
Kilka godzin później do naczelnego komendanta Mordedaja wysłano dziennikarza z Hadashot - Gabriela Nicana. Tym razem nie był to już ten sam pewny siebie oficer policji, komendant opowiadający o tym, co przeżył minionej nocy. Pan Mordechaj zjawił się tym razem w towarzystwie rzeczniczki Komendy Centralnej Izraelskiej Policji, która starała  się - delikatnie to ujmując - zbagatelizować całe to nocne wydarzenie, lecz na szczęście ku widocznemu niezadowoleniu komendanta Mordechaja, który koniec końców przyznał, że jest mocno wstrząśnięty tym co widział i mimo iż znajdował się pod kontrolą swojej towarzyszki, dodał, że nie tylko on przybył na to miejsce ze swoimi ludźmi, lecz wielu policjantów z sąsiednich komisariatów, jednostki pogranicza, strażnicy z kibuców, służby bezpieczeństwa i wojsko. "To było bardzo intensywne przeżycie.  Po raz pierwszy w życiu czułem się zmuszony do brania udziału w takim pościgu; i jeszcze jedno, nie przeżyłem tego sam. Wraz ze mną przeżyło to wielu ludzi. Nie mam żadnych wątpliwości, co do tego, co wydarzyło się ubiegłej nocy."
W tej sytuacji pani major zadała następujące pytanie:
"Jak właściwie doszło do strzelaniny? Kto strzelił w kierunku tego obiektu?" 
 
(A ja zadaję pytanie - dlaczego strzelano? Do kogo? Przecież pan komendant wyraźnie powiedział, że nie zauważył żadnej oznaki wrogości ze strony tego świetlistego obiektu. W moim mózgu powstaje obraz dzikusów rzucających kamienie i dzidy w kierunku helikoptera).
 
Powoli zaczynamy rozumieć dlaczego komendant Mordechaj zniknął na całe przedpołudnie w biurach komendy w Jerozolimie i dlaczego zjawił się ponownie w telewizji w towarzystwie rzeczniczki izraelskiej policji, która otrzymała instrukcje "z góry" jak należy pokierować rozmową  w trakcie przeprowadzanego na żywo wywiadu z komendantem. W tym miejscu pojęcie "z góry" nie odnosi się do sił boskich ani astralnych. Nikt na Ziemi nie chce, żeby wyrzucono go z pracy. Nikt nie chce pozbawić się otrzymywania na stare lata emerytury tylko ze względu na wolność sumienia, wolność słowa czy wolność myśli - ani komendant naczelny, ani pani major, ani ci, którzy wierzą, że są "na górze". Nie opłaca się. Po co grać rolę ofiary?
Z tej przyczyny pan komendant nie odpowiedział bezpośrednio na tak istotne pytanie jak to, które wymknęło się rzeczniczce policji:
- Kto strzelił w kierunku tego obiektu?
- Nie wiem - odpowiada wymijająco komendant.
- A może to z obiektu strzelali jak pierwsi? - podpowiada pytaniem pani major - może tak było, że to z UFO padły pierwsze strzały.
- Raczej nie - odpowiada Mordechaj. - UFO zatrzymało się w miejscu i tkwiło cały czas na kibucem Chaim Maoz. Obserwowałem ten obiekt nieustannie.
 
Teraz pani major nie ma już wyjścia. Wiadomo, że wojsko ostrzelało nieznany, niezidentyfikowany obiekt latający. Niezidentyfikowany czy zidentyfikowany, to nie ma znaczenia. Obiekt oddalił się, a raczej znikł nie podejmując walki. Broń armii izraelskiej nie wywarła na nim żadnego wrażenia. Zignorował miotane weń dzidy i strzały z łuków. To jest przekazem i odpowiedzią na wszystkie pytania Izraelczyków dotyczące tego wydarzenia; odpowiedzią na przekaz Ziemian:
"Wtargnęliście bez wizy w naszą atmosferę, zbliżyliście się do naszej planety, w przestrzeń powietrzną naszego kraju!" 
Podejrzewam, że istoty te pomyślały sobie:
"OK - do następnego razu, w innej czasoprzestrzeni."
O co chodzi?
O różnice świadomości. Posługując się słowem "nasze", przywłaszczamy sobie terytoria, obiekty, ludzi (tak - ludzi: nasz naród, nasze mienie, nasze żony, nasze dzieci...). Ale ten model myślenia nie obowiązuje powszechnie w Nieskończoności, w której żyjemy. W nieskończoności istnieje nieskończenie wiele modeli rozumowania - czy to się nam podoba, czy nie.
TO JEST AŚNIE  PRZYCZYNĄ UTAJNIANIA ZJAWISKA UFO.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz