Roman

Roman

piątek, 2 sierpnia 2013

[4] Aktywność inteligentnych istot nad i na terenie Izraela c.d.

Barry Chamish wspaniały izraelski dziennikarz śledczy, który m.in. odpowiedzialny jest za publikowanie nieznanych opinii publicznej faktów dotyczących zamachu na premiera Izraela Icchaka Rabina 4-go listopada 1995 roku jest także jednym ze znanych i uczciwych badaczy zjawiska UFO w Izraelu. (Po spenetrowaniu przez agentów służb specjalnych organizacji  badań ufologicznych w różnych krajach świata, wielu ufologów zostało zaszczutych i zrezygnowało z uczciwości, a nawet z kontynuowania zaawansowanych badań. Barry nie daje się zaszczuć, ale już choruje).

W swojej książce pod tytułem "Return of the Giants" (Powrót gigantów) Barry zadaje pytanie w jakim celu owi Anakim i Refaim znani nam z tabliczek sumeryjskich i z Biblii wrócili z powrotem na Ziemię i odwiedzają znowu teren zwany od 1948 roku państwem Izrael.
Ja zadałem to samo pytanie podczas spotkania w Interlaken z Erichem von Dänikenem, znanym szwajcarskim publicystą, autorem  książek na temat wpływu pozaziemskich istot na rozwój ludzkości w czasach starożytnych. E. von Däniken stwierdził, że również z innych krajów świata ludzie donoszą o pojawieniu się olbrzymów na ziemi.
Interlaken, Mystery Park (Jungfrau Park)


Erich von Däniken
Jego książki wydano w ponad 63 milionach egzemplarzy


Humanoidzi o gigantycznych ciałach odwiedzili Izrael dwukrotnie na przestrzeni wieków - w czasach biblijnych i z końcem ubiegłego stulecia. W przypadku Izraela jednak nie zacierali śladów swojej obecności, lecz wręcz odwrotnie, starali się pozostawić ich jak najwięcej, aby przekazać w ten sposób wiadomość: Wróciliśmy jak obiecywaliśmy! (Jak widać Show must go on! - czyli spektakl musi być kontynuowany. OK. Ale czemu właśnie teraz, a nie np. w innym okresie czasu?).
Anunaki/Anunakowie - jak nazywali ich Sumerowie wspaniale przygotowali swoje objawienie. Wybrali sobie pasujących im do tego celu świadków, miejsca specyficzne do przyziemienia, pozwolili fotografować ludziom swoje pojazdy kosmiczne i pozostawili z premedytacją wiele dowodów fizycznych po swoich odwiedzinach. Nigdzie na świecie "kosmici" nie pozostawili tak wielu dowodów rzeczowych świadczących o ich obecności.

Na przełomie października i listopada 1987 roku zatelefonował do mnie człowiek, który przychodził na moje wykłady w Centrum Świadomości Kosmicznej w Tel Aviwie i spytał mnie, czy pojechałbym z nim do Hajfy. Tam miałem poznać Ami Achraja, młodego mechanika samochodowego, który gotowy był opowiedzieć mi o swoich niecodziennych przeżyciach sprzed kilku tygodni. W Hajfie, w mieszkaniu Amiego poznałem kilka osób - jego żonę, ojca, kilku z jego przyjaciół oraz pierwszą w Izraelu badaczkę zjawiska UFO - panią Hadassę Arbel.

28 września 1987 roku Ami wracając do domu zauważył coś, co unosiło się nad południową, haifską plażą Shikmona.
(W 1963 roku odkryto tu pozostałości po bizantyjskich miastach; tu znajduje się też siedziba Narodowego Instytutu Oceanograficznego).
Ami początkowo myślał, że widzi dziwny helikopter, ale zafascynowany, nie wiedząc dlaczego zatrzymał samochód i po dokładnym przyjrzeniu się unoszącemu się w powietrzu obiektowi stwierdził, że nie jest to helikopter. Podczas służby wojskowej widział helikoptery nie raz. To powszechne zjawisko w Izraelu. Było to coś, co nie powinno tam być, a jednak "wisiało nad wodą" - pojazd kosmiczny wyglądający jak promieniujący i pulsujący czerwonym światłem dysk, który po kilkunastu sekundach po prostu znikł, jakby został wyłączony.
Ami zatelefonował na pobliski posterunek policji w Hajfie, gdzie funkcjonariusz z którym rozmawiał, pół żartem pół serio przekazał Amiemu Achrajowi numer telefonu Hadassy Arbel.

To, co ta para znalazła w miejscu nad którym unosił się ów tajemniczy obiekt, jest tak specyficznym odkryciem, że po dzień dzisiejszy nie zanotowano w annałach UFO-logii podobnego przypadku. Wyglądało to tak, jakby z pomocą owego czerwonego koloru promieniowania emanującego z dysku wypalony został w wydmie elipsoidalny kształt  tego pojazdu. Żaden ufolog nie widział dotąd czegoś podobnego. (Tylko ostemplować napisem Made in Israel).
Wypalona w piasku elipsoida mierzyła w najszerszym miejscu 15 metrów! W około elipsoidy pozostały rosnące rośliny, które nie uległy spaleniu. W samej elipsoidzie widać było wypaloną postać pilota siedzącego na przeciw tablicy rozdzielczej (co nasunęło mi na myśl skojarzenie z płaskorzeźbą na pokrywie grobowca z Palenqe w Meksyku).

 

Pokrywa grobowca w Palenqe, Meksyk;
pilot wygląda jednak na przedstawiciela innej kosmicznej rasy
niż giganci widziani w Izraelu

6 czerwca 1988 roku - sytuacja powtórzyła się. Znów pojawił się promienisty dysk i ponownie wypalił w piasku Shikmony elipsoidę nieopodal miejsca, gdzie pojawił się pierwszy, wypalony, elipsoidalny piktogram, świadczący o tym, że dysk jest pilotowany przez istoty inteligentne. 

Barry Hamish wysłał próbki spalonego piasku pobrane z miejsca tego zdarzenia swoim kolegom z amerykańskiego programu telewizyjnego "Sightings", ci zaś przesłali próbki do wojskowego laboratorium badawczego, gdzie stwierdzono, że piasek został stopiony jakby w jednej sekundzie. Cząsteczki piasku były pokryte jakby pyłem węglowym, który wnikał w ich wnętrze. W laboratorium, badacze - nie wiedząc skąd próbki pochodzą - nie potrafili wyjaśnić przyczyny takiego zjawiska. Okazało się, że metal ten, to absolutnie czysty magnez.

27 kwietnia 1989 - dwóch chłopców zaobserwowało bawiąc się na plaży Shikmona promienisty dysk, który  jakby eksplodując rozsypał się na tysiące kawałków.
Dla większości badaczy UFO w Izraelu przypadek Achraja był zbyt egzotyczny, aby ustosunkować się do niego poważnie (przynajmniej oficjalnie), lecz teraz nie mieli już wyjścia. Miejsce wskazane przez tych chłopców zasypane było kawałeczkami i opiłkami promieniującego, białego metalu, który był zimny w dotyku. Metal ten promieniował nawet wtedy, gdy był zanurzony w morskiej wodzie. Gdy badacze dotykali kawałeczków metalu aby się im lepiej przyjrzeć, zmieniały się one na ich dłoniach w biały popiół.

Na miejsce zdarzenia przybyło kilku naukowców z izraelskiego Instytutu Technologii (Technion) w Hajfie. Przede wszystkim okazało się, że natężenie pola magnetycznego w tym miejscu plaży było 6 tysięcy razy silniejsze niż w pozostałej okolicy. Potwierdzili też,  że metal ten, to w 100% czysty magnez. (Naturalny antydepresant! hmm...).

W odległości 200 metrów, nad plażą Shikmona znajduje się grota uznana przez ortodoksyjnych żydów, chrześcijan, a nawet muzułmanów i druzów za miejsce święte. Tu ponoć modlił się (czyli komunikował się z istotą nieziemską) prorok Elijahu HaNavi (pol.: Eliasz) przed walką z kapłanami demona Baala (1 Król. 18). Miejsce to znane jest także dlatego, bo w starożytności krążyli na nim nad głowami mieszkańców Karmelu elohim - bogowie.

 
Istota z chmur komunikuje się z prorokiem Eliaszem,
który nawoływał do walki z istotami udającymi Boga żywego  

 

 
Oczywiście grupa Elohim wspierała proroka, który uznawał siebie za "ostatniego ze sprawiedliwych Izraelitów" (nie mylić z dzisiejszymi Izraelczykami, bo to nie to samo)  i z pomocą technologii podobnej do tej, której świadkiem był Ami Achraj zwalczała grupę bożków (hebr.:elim)... I oto nagle z nieba spada pieczony byk, a raczej tur do stóp przerażonych Semitów obserwujących walkę tych pozaziemskich istot nad ich głowami. Promień lasera wystrzelony z "nieba" upiekł zwierzę.
(Także Sumerowie donoszą, że bogowie/elim lubili coś z grilla. Gdy ocaleni z potopu ludzie rozpalili ogniska i piekli na nich mięso (czyżby w tym celu Noe ratował zwierzęta?!) - jak czytamy na sumeryjskich tabliczkach - "istoty Anu krążyły nad ich głowami jak muchy" . [Anu był najwyższym rangą dowódcą Anunaków z planety Nibiru (tak nazywali Sumerowie tę planetę) biorących udział w kolonizacji ziemi. Jego synowie to konkurujący ze sobą genetycy Enlil i Enki. Ważne, aby nie mylić z hinduskim Anu - podstawowym kwantem materialnej struktury, chociaż... właśnie to może odpowiadać znaczeniu imienia tej istoty).

Barry Chamish: "W grocie Eliasza znajduje się starodawne malowidło czegoś, co wygląda jak kopia UFO jaką sfotografowali Ami Ahraj z Hadassą Arbel na piaskach Shikmony". Teraz jeszcze trudniej było opłacanym przez służby specjalne niedowiarkom twierdzić, że chodzi tu tylko o przypadkowy zbieg okoliczności.

- Co ty o tym myślisz? - spytał mnie Dawid Kornic, polskiego pochodzenia izraelski ufolog i mój przyjaciel.
- Myślę i wierzę że jest to moim przywilejem i obowiązkiem nawet jako obywatela żyjącego w demokratycznym kraju myśleć samodzielnie - odpowiedziałem. - Myślę więc, że to, co nazywane jest przypadkiem, nie może istnieć w Kosmosie, czyli w uporządkowanym Wszechświecie. Słowo kosmos po grecku oznacza porządek, zaś to opisują fizycy jako - zjednoczone pole energii. Wszechświat opiera się na fundamencie porządku, Boskiego porządku oczywiście, establishmentu można by rzec, w którym nie ma miejsca na przypadkowe zbiegi okoliczności, bo gdyby istniała możliwość zaistnienia jednego choćby przypadku, to wszystko przez przypadek mogłoby kiedyś nagle zniknąć, co nie może się jednak stać, bo jak nas uczono na lekcjach fizyki, żadna energia nie ginie, a już na pewno nie, tak po prostu... z powodu "przypadkowego zbiegu okoliczności".

Barry "przypadkowo" myślał tak samo jak ja i z tej przyczyny zaprosił do Izraela Michaela Hesemanna, niemieckiego historyka, wykładowcę na paryskiej Sorbony i Uniwersytetu Laterańskiego w Watykanie, publicystę, autora wielu książek przetłumaczonych na 14 języków, dziennikarza (od 1984 roku wydawał w Luksemburgu MAGAZYN 2000, filmowca, antropologa i znanego badacza zjawiska UFO oraz zjawisk paranormalnych. To on m.in. wysyłał mi do Chicago z końcem lat 70-tych ubiegłego stulecia kopie wielu dokumentów, które potwierdziły, iż rządy państw na całym świecie prowadziły potajemnie badania zjawiska UFO za pieniądze utrzymywanych w niewiedzy podatników.
Michael Hesemann
Hesemann natychmiast przyleciał do Izraela, sfotografował wypalony w piasku piktogram z pilotem oraz grotę, w której widnieje owo prastare malowidło i przypadkowo również nie wyciągnął pochopnie wniosku, że to, co widział i sfilmował to przypadkowy zbieg okoliczności.
(Niemcy są z natury inteligentniejsi od Amerykanów... Koniec końców Amerykanie powinni podziękować niemieckim uczonym za to, że mają dziś agencję NASA i m.in. FBI i CIA. (Patrz: Operation Paperclip - Operacja SPINACZ).

Gdy mowa on prastarych malowidłach można jeszcze dać się wciągnąć przez sceptyków w dyskusję, ale gdy mowa o adresie, pod którym można zobaczyć wypalony z pomocą nieznanej nam - przynajmniej oficjalnie - technologii, piktogram przypominający latający dysk i jego pilota, to już coś innego. Nasi egzotyczni goście pozostawili na hajfskiej plaży z premedytacją materialny impuls zmuszający badaczy do myślenia. Przekazali wymiar i kształt swojego latającego pojazdu, pokazali, że jest on sterowany przez inteligentną istotę człekopodobną i na dodatek zostawili opiłki czystego magnezu. Te trzy fakty zmuszają każdego uczciwego badacza do zrewidowania swoich poglądów dotyczących tego niewygodnego - dla władz państwowych, bankowości i liderów religijnych - zjawiska.

Zadumani nad tym  c o  widzieli, c o  sfilmowali i jak  t o   zinterpretować, izraelscy ufolodzy zostali wytrąceni ponownie z letargu z końcem 1991 roku. Wówczas to pojawił się znikąd latający dysk nad osadą Sde Mosze, nieopodal gminy Kadima (założonej w 1993 roku przez imigrantów z Niemiec) pod Natanią. Przez dwie noce pojawiał się i stacjonował świetlisty dysk nad domem Eli Kohena i napromieniowywał ten dom intensywnym światłem. Drugiej nocy nad ranem Eli wraz z zaproszonymi na ten kosmiczny spektakl przyjaciółmi sfotografował ten obiekt.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz